Kadry z życia Jana Purzyckiego

Jan Purzycki
Jan Purzycki
Jan Purzycki z tomikiem wierszy, foto: Marek Książek

Tytuł znanego filmu „Wielki Szu” przeforsował scenarzysta, który wmówił reżyserowi, że tak szulerów nazywa się w środowisku pokerzystów. Co było nieprawdą.

Trzy tygodnie przed śmiercią Jana Purzyckiego byłem u scenarzysty w Gostolinie, wsi niedaleko Złotopolic koło Płońska. To tam, siedząc w swojej pracowni na poddaszu, wpadł na pomysł znanego serialu. Do poszukiwania tematu telenoweli zainspirował go Marian Terlecki, reżyser i producent filmowy, z którym wcześniej tworzyli zarząd Radiokomitetu. (Purzycki dwa razy, choć krótko, był szefem Telewizji Polskiej). W połowie lat 90. TVP ogłosiła konkurs na serial i Terlecki naciskał Janka, żeby coś wymyślił, a wtedy projekt zgłoszą do rywalizacji. Purzycki zaczął dumać, a wtedy jego wzrok padł na pobliskie Złotopolice. „Co ja będę myślał, jak mam gotowy pomysł!” – wykrzyknął i zadzwonił do producenta. Wystarczyło wymyślić parę antagonistów w osobach Dionizego i jego bliźniaczej siostry Julii. Reszta poszła jak z płatka.

„Złotopolscy” to była prawdziwa żyła złota. Powstało tysiąc odcinków (!) emitowanych w latach 1997-2010. Jeszcze teraz można je zobaczyć na małym ekranie, chociaż zwykle w telewizjach niszowych. Co wiąże się z mniejszymi tantiemami. Purzycki ujawnił, że ostatnio za powtórki dostał 1200 zł – za trzy miesiące! Podczas gdy TVP płaciła nawet 40 tys. zł za miesiąc. Też za powtórki.

Serial o rodzinie Złotopolskich, choć przyniósł Jankowi popularność i apanaże, nie był szczytem jego twórczych ambicji. Zwłaszcza że już wcześniej dał się poznać jako autor, dziś już kultowego „Wielkiego Szu”, z niezapomnianą rolą Jana Nowickiego w roli pokerzysty-szulera. Jak wspominał scenarzysta, ten tytuł nie podobał się nikomu, także reżyserowi Sylwestrowi Chęcińskiemu. Bo co to za jakieś chińskie „szu” w nazwie? Purzycki jednak mu wmówił, że tak nazywają szulerów zawodowi pokerzyści, z którymi zetknął się w Pasłęku, gdzie pracował wcześniej w biurze projektów. „Oczywiście to była nieprawda, ale Chęciński uwierzył, choć nie do końca. Niemniej taki tytuł wszedł w obieg” – wspominał Janek w naszej ostatniej rozmowie. Przyznał się także do tego, że nauczył się różnych karcianych sztuczek, jakie m.in. można zobaczyć w filmie. Grał w pokera, ale – podkreślał – nigdy nie czerpał z tego korzyści.

Pisząc „Wielkiego Szu” Jan Purzycki był już zawodowym scenarzystą, absolwentem studium scenariuszowego łódzkiej filmówki. Ukończył je jako 33-latek, ale – jak wyznał kiedyś – studium nie nauczyło go rzemiosła, za to poznał środowisko filmowe. Zadebiutował scenariuszem filmu „Przypadki Piotra S.”, a po obrazie o pokerzystach był równie słynny „Piłkarski poker”, wyreżyserowany przez Janusza Zaorskiego. Potem obaj chcieli zrobić podobny film o wyścigach konnych na Służewcu. Spotkali się nawet z załogą tej firmy, ale sprzeciwiły się tamtejsze związki zawodowe i projekt upadł. Za to według scenariusza powstały jeszcze takie filmy, jak „Gracze” (o pierwszej kampanii prezydenckiej Lecha Wałęsy) oraz „Prymas. Trzy lata z tysiąca”.

Podczas naszego ostatniego spotkania dużo rozmawialiśmy o olsztyńskim poecie Stefanie Połomie, z którym Purzycki – w czasach ostródzko-olsztyńskich – przyjaźnił się, co wyrażało się poważnymi dysputami literacko-filozoficznym, ale nie w sali akademickiej, lecz kameralnie, zazwyczaj w Domu Środowisk Twórczych. Było to popularne miejsce spotkań środowiska artystycznego Olsztyna. Spotykali się również w Unieszewie, gdzie mieszkali bracia Stefan i Janusz Połomowie (o których piszę książkę). Janek podczas naszej rozmowy przyznał, że Stefan był jednym z najważniejszych ludzi w jego życiu. Uważał go zawsze za wybitnego poetę i dobrego ducha w jego twórczości literackiej (Purzycki pisał również powieści). Połom, po wylewie, przebywa w Domu Pomocy Społecznej, zaś życie Janka niespodziewanie zakończyło się 20 sierpnia 2019 roku. Miał 71 lat i wiele twórczych planów przed sobą.

Pożegnanie Jana Purzyckiego odbędzie się w poniedziałek, 26 sierpnia, o godz. 13 w kościele pokamedulskim w Warszawie oraz we wtorek, 27 sierpnia o godz. 12 w kościele pw. św. Dominika Savio w Ostródzie, o czym poinformowały na Facebooku Monika i Karolina Purzyckie.

Marek Książek


Jan Purzycki urodził się 20 czerwca 1948 roku w Ostródzie. Studiował na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej. W 1981 uzyskał dyplom Wyższego Zawodowego Studium Scenariuszowego w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Odbył wszechstronne praktyki na planie filmowym, w tym jako drugi reżyser. W latach osiemdziesiątych był związany z opozycją. W 1988 roku został szefem literackim niezależnej grupy telewizyjnej „Video Studio” w Gdańsku. W 1990 roku dowodził telewizyjną kampanią prezydencką w pierwszych wolnych wyborach w Polsce. W styczniu 1991 roku powołano go stanowisko prezesa Telewizji Polskiej jednak po miesiącu pełnienia obowiązków zrezygnował z tej funkcji.

W latach 1991-1992 pracował jako kierownik literacki Studia Filmowego „Dom” oraz wykładał na Wydziale Reżyserii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. W 1992 roku ponownie powołano go na stanowisko wiceprezesa ówczesnego Radiokomitetu. W czerwcu tego samego roku podał się do dymisji, a gdy dwa tygodnie później po raz trzeci go mianowano – odmówił przyjęcia nominacji.

(Leksykon Kultury Warmii i Mazur)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *