
To jeden z tych wielkich, egzotycznych krajów, który jest zapisany w marzeniach każdego podróżnika. Ja miałem okazję to marzenie spełnić. Byłem członkiem polskiej delegacji zaproszonej na Światowe Forum Dziennikarzy w Pekinie.
Stowarzyszenie Dziennikarzy Chińskich zaprosiło delegacje z podobnych stowarzyszeń z 43 krajów świata. Do Pekinu przybyło około 150 dziennikarzy. Obradowaliśmy w reprezentacyjnych salach Uniwersytetu Komunikacji, czyli uczelni kształcącej dziennikarzy.
Efektem spotkania było podpisane porozumienie, w którym dziennikarze deklarują wolę współpracy w budowie racjonalnych i przyjaznych mostów między narodami. W dyskusji poprzedzającej podpisanie tego dokumentu zabierali głos szefowie niemal wszystkich delegacji. Mówiono o obiektywizmie w pracy dziennikarzy, o woli współpracy naszego środowiska. Ten klimat zapowiadało już hasło Forum: „Jeden pas, jedna droga”.
Musimy się porozumieć
Wiele krajów na całym świecie dynamicznie się rozwija. Azja, Ameryka Południowa i Europa Środkowa są tego przykładem. Wielkie zmiany rozpoczęły się w krajach Afryki. Nie ma tu ustalonych schematów rozwojowych, wiele krajów podejmuje własną drogę, przy czym żaden kraj nie ma prawa narzucać swojej ideologii drugiemu krajowi. Przed nami – dziennikarzami – stoi wielkie zadanie polegające na upowszechnianiu i respektowaniu wartości fundamentalnych dla wszystkich ludzi. Musimy się wszyscy rozumieć.
Ta atmosfera wzajemnego zrozumienia towarzyszyła nam przez całe osiem dni w Chinach. Utworzyliśmy wielką międzynarodową rodzinę dziennikarską, dużo rozmawialiśmy ze sobą, nie było ważne, czy ktoś jest z Meksyku, Czeczeni, Bułgarii, Senegalu, czy z Rosji. Dziennikarze na całym świecie mają podobną pracę i te same etyczne wartości.
To było pierwsze tego typu międzynarodowe Forum Dziennikarzy. Mówiono wprost, że inicjatywa będzie kontynuowana. Prawdopodobnie następne spotkanie odbędzie się w Rosji, gdzie tamtejsze Stowarzyszenie Dziennikarzy obchodzi właśnie okrągłą 100. rocznicę istnienia.

Każdy ma smartfona
Wielkie miasta robią wrażenia na każdym, kto odwiedził Chiny. Duże przestrzenie, wielopasmowe jezdnie, bezkolizyjne skrzyżowania, miliony samochodów. Architektura wysokich kilkudziesięciopiętrowych budynków wprowadza w zachwyt. Jest ich tak wiele, że nasza Warszawa może uchodzić za powiatowe miasteczko. Ale jest też dużo zieleni i mało nachalnych reklam.
Czysto. Żadnego graffiti, żadnego śmiecia na chodniku, żadnego plucia gumą do żucia. Wszędzie widać sprzątających, z tradycyjnymi szczotkami wykonanymi z gałązek.
Choć to Azja, nie ma niezliczonych skuterów, jak w Wietnamie, Kambodży i Indonezji. Nawet rowerów nie ma zbyt wiele. Owszem, istnieje bardzo rozbudowany system wypożyczalni rowerów miejskich, na każdym kroku można rower pożyczyć i zostawić w innym punkcie, ale najwięcej ludzi w Pekinie korzysta z metra. Jest ogromnie rozbudowane, a w każdym pociągu tłum. Wszyscy oczywiście wpatrzeni w swoje smartfony.
W Chinach nie ma Facebooka, ale zwyczaj wysyłania esemesów i maili, no i śledzenie wydarzeń w internetowych serwisach jest powszechny. Każdy trzyma smartfona w dłoni.

Perły na ulicy
Byłem w dwóch wielkich miastach: Pekinie, który liczy około 22 milionów mieszkańców i w Xiamen liczącym „zaledwie” 3,5 miliona. Piszę celowo „byłem”, a nie „zwiedziłem”, bo na zwiedzenie takich metropolii potrzeba znacznie więcej czasu niż trzech dni.
Starałem się poznać ich koloryt. Są więc szerokie ulice z ogromną ilością samochodów i ustawicznymi korkami. Ale gdy się z nich zboczy, można znaleźć się w prawdziwych Chinach, w wąskich uliczkach, gdzie tylko nieliczne skutery i rowery, a po jednej i drugiej stronie kramy z różnościami. No i dosłownie wszędzie małe restauracyjki oferujące tysiące dań, przekąsek, mięs, ryb, zup, warzyw. Klimat tych lokali jest bardzo ciekawy. W każdym panuje specyficzny, inny zapach, można zamówić sobie kraba wprost z akwarium i patrzeć, jak kucharz sprawnie go dla nas przygotowuje w ciągu zaledwie kilku minut.
Tych lokali jest tak wiele, że wydaje się, iż Chińczycy w ogóle nie żywią się w domu, tylko właśnie na ulicy, gdzie rozmawiają o pracy i aktualnych wydarzeniach. Po zjedzeniu na przykład grillowanych kawałków mięsa na patyku, można w sąsiednim kramie kupić małże z hodowli pereł. Sprzedawca przy nas otwiera muszlę i wyłuskuje kilka sztucznych pereł. Cieszymy się, jak trafi się jakiś duży okaz, duży i idealnie okrągły, bo sztuczne perły nie zawsze zachwycają.
Trzy razy naj
Wieczorem w Pekinie jedziemy na słynny plac Tiananmen – Plac Niebiańskiego Spokoju, miejsce największych manifestacji politycznych, defilad, miejsce, gdzie krwawo stłumiono w 1989 roku studenckie demonstracje. Tuż przed nim jest ogromny budynek, gdzie odbywają się Zjazdy Komunistycznej Partii Chin, Mauzoleum Mao Zedonga, a tuż za nim słynne „Zakazane Miasto” – siedziba pradawnych chińskich cesarzy. To największy taki plac miejski na świecie, a „Zakazane Miasto” jest największym na świecie kompleksem pałacowym. Po przejściu przez bramki kontrolne oglądamy imponującą zmianę warty pod Pomnikiem Bohaterów Ludu.
Antoni Neczyński
neczynski@gazetaabc.pl
Relacja z Międzynarodowego Forum Dziennikarzy – cz. II
Chiny. Przyszłość świata