Policjanci weszli do mieszkania Piotra Bakselerowicza, dziennikarza „Gazety Wyborczej”, i zarekwirowali laptopa, z którego miały być wysyłane rzekome „groźby pod adresem polityka PiS”. Chodzi o posła Jerzego Maternę.
W sobotę kilku nieumundurowanych policjantów z komendy w Zielonej Górze po wejściu do mieszkania Piotra Bakselerowicza zażądało wydania wszystkich posiadanych przez niego laptopów i smartfonów. Tłumaczyli, że z adresu IP laptopa wysyłane były groźby pod adresem polityka PiS.
Piotr Bakselerowicz odmówił wydania smartfona i laptopa, uzasadniając, że ma tam materiały objęte tajemnicą dziennikarską, a policjanci nie okazali stosownego nakazu prokuratora. Krótko po godz. 12 funkcjonariusze zostali poinformowani, że sprzęt należy przymusowo odebrać.
Piotr Bakselerowicz zaprzecza wysyłanie jakichkolwiek maili zawierających groźby i podkreśla, że jest to „prowokacja albo zemsta” za pisanie niewygodnych artykułów.
W oświadczeniu wydanym przez „Gazetę Wyborczą” w „imieniu całej redakcji naczelnej” napisano m. in. że „próbę zastraszenia Piotra Bakselerowicza traktujemy jako złamanie chronionej prawem tajemnicy dziennikarskiej – co bez orzeczenia sądu jest nielegalne. Nie ma bowiem najmniejszej gwarancji, że policja czy prokuratura nie dobiorą się do źródeł informacji naszego dziennikarza (…) Skandal ten traktujemy również jako usiłowanie tłumienia krytyki prasowej – co także jest złamaniem prawa. (…) Celem tego rodzaju ataków jest wywołanie efektu mrożącego, czyli autocenzury.”