Położone w północnej części landu Nadrenia Północna-Westfalia w Niemczech, Münster, spokojne miasto uniwersyteckie, w którym przeważa komunikacja rowerami, na trzy dni zamieniło się w miasteczko balonów.
Münster otrzymało wiele tytułów i nagród, i uznane zostało za najbardziej przyjazne do życia miasto świata. To rowerowa stolica Niemiec. Całe miasto otaczają ścieżki piesze i rowerowe, łącząc centrum miasta z Jeziorem Aasee i kanałem.
Architektura miasta odnowiona jest w średniowiecznym klimacie, z zachowaniem harmonii i umiaru. Nie ma tam krzykliwych reklam, a każde miejsce oznaczone jest złotym napisem. Wiele zabytków przyciąga turystów, szczególnie ratusz, słynący z podpisania historycznego traktatu, kończącego wojnę trzydziestoletnią i liczne kościoły z Katedrą św. Pawła na czele – dziełem architektury późnoromańskiej i gotyckiej. Mnie najbardziej urzekł gotycki Kościół św. Lamberta. Choć jest świadectwem okrutnej walki z innowiercami, ma też nową historię. Na wieży od września 2022 roku jako projekt tymczasowy wisi „Drabina do Nieba”, wewnątrz kościoła jest podobna instalacja – obie świecą ciepłym, pomarańczowym światłem (ta na zewnątrz tylko po zmroku). To magiczne połączenie starego i nowego świata. Autorką drabiny jest artystka Billi Thanner. Drabina symbolizuje sen Jakuba z Księgi Rodzaju o schodach do nieba. Jakże pasuje ta idea do lotu balonem.
Balonowe tradycje
W Münster corocznie odbywają się huczne karnawały i zawody balonowe, które ściągają wielu turystów. Podobnie jak w odległym o 1000 km Lublinie, jednym z jego miast partnerskich.
Za najpiękniejsze miejsce w Münster uważany jest barokowy budynek administracyjny Westfalskiego Uniwersytetu Wilhelma (dawniej pałac biskupi) otoczony parkiem z ogrodem botanicznym. Plac przed nim we wrześniu 2024 zyskał dodatkowo niezwykłą oprawę.
W dniach 12-15 września 2024 odbyła się tu kolejna, 67. już edycja Mistrzostw Świata FAI balonów gazowych na długim dystansie, czyli Puchar Gordona Bennetta – najstarszych (od 1906 r.) i najbardziej prestiżowych zawodów lotniczych. Uczestnicy zawodów walczą o pokonanie balonami gazowymi bez lądowania jak największej odległości w linii prostej od startu do lądowania; nie mogą lądować w wodzie.
Warunkiem dopuszczenia do udziału w Pucharze Gordona Bennetta jest pojemność powłoki balonu: 1000 m³ ± 5%. Obecnie lata się na wodorze. Hel jest zbyt drogi, 1 m³ helu kosztuje wielokrotnie więcej niż wodoru.
Nie ma określonych wymagań w odniesieniu do kosza balonu. Spotyka się różne konstrukcje z nietypowych materiałów.
W Pucharze Gordona Bennetta bierze udział najwięcej balonów typu Wörner.
Francuzi natomiast startują na balonach własnej konstrukcji, własnej produkcji, wzorowane na balonach starego typu, ale bardzo lekkich. Obecnie częściej spotyka się balony bezsieciowe, trochę lżejsze od sieciowych, w kolorze białym. Kolorowy balon szybciej nagrzewa się od słońca, co negatywnie wpływa na mechanikę lotu – balon jest mniej stabilny, co wiąże się z utratą w czasie lotu kilku worków balastu. Biały balon jest bardziej stabilny, odbija światło, więc nie nagrzewa się za bardzo, z kolei nocą nie wychładza się nadmiernie.
Kolej na Niemcy
65. zawody Pucharu Gordona Bennetta w St. Gallen w Szwajcarii w 2022 roku wygrała załoga z Niemiec w składzie: Wilhelm Eimers (72 lata) i Benjamin Eimers, która wylądowała w Zarewo w Bułgarii, na wybrzeżu Morza Czarnego, osiągając wynik 1572,36 km po ponad 60 godzin lotu. Dlatego organizacja tegorocznych zawodów przypadła Niemcom.
Wilhelm Eimers wziął udział w 31 zawodach, a wygrał w 5, zdobył 17 medali. W 2022 roku wystartował po raz drugi z synem Benjaminem, który w zawodach o Puchar Gordona Bennetta startował po raz siódmy. Razem zajęli drugie miejsce w rankingu pilotów balonów gazowych za wynik 2587,21 km, osiągnięty w Wilmington po starcie w 66. edycji z Albuquerque w USA w 2023 roku.
Benjamin „Benni” Eimers w wieku 38 lat otrzymał najwyższe wyróżnienie w swoim sportowym życiu – został wyróżniony Dyplomem FAI Montgolfier 2022 za najlepsze wyniki sportowe w lataniu balonem gazowym. Wilhelm Eimers otrzymał taki dyplom w 1994 r. za wyniki w 1993 r. Był nauczycielem, wyszkolił również wielu polskich pilotów. To człowiek legenda, wzór do naśladowania, chętnie służący radą i pomocą innym pilotom.
W organizację 65. edycji zawodów zaangażowała się czynnie cała rodzina Eimersów: Wilhelm Eimers i Benjamin Eimers wystartowali jako GER-1 balonem D-OTLI, Sebastian Eimers – Dyrektor wykonawczy – w zaplanowanie całego wydarzenia, Fritzi Eimers – w mediach społecznościowych.
Udział Polaków
Polacy uczestniczyli w 34 edycjach Pucharu Gordona Bennetta, w 6 zwyciężyli (http://alledit.pl/2023/09/puchar-gordona-bennetta-udzial-polakow/ – opis po 33 edycjach).
W Münster wystartowały dwie polskie załogi:
POL-1: Jacek Bogdański z POL-1 (zwycięzca z 2018 roku razem z Mateuszem Rękasem) od dwóch lat startuje w gazowych zawodach z Przemysławem Mościckim.
POL-2: Andrzej Olszewski i Jarosław Cieślak – startujący razem po raz trzeci.
Polak wystartował też w australijskich barwach. W załodze AUS-1 coopilotem Kiffa Soundersa był nasz rodak Dariusz Brzozowski.
Podniosły start
W czwartek 12 września od rana zjeżdżali do Münster uczestnicy. Zarejestrowano 21 2-osobowych składów pilotów z 11 krajów.
Przed pałacem na Schlossplatz Münster członkowie załóg odważali piasek do worków, dodając do niego sól, by zapobiec zamarzaniu w niskich temperaturach na dużych wysokościach, a po deszczu niestety trochę był wilgotny.
Jednak dalsza realizacja założonego programu zależała od pogody. Prognozy były bardzo zmienne. W kierunku na wschód były duże opady deszczu w Europie Wschodniej, na południu czekały Alpy z niepewną pogodą, a na południowy zachód najdalej można było dolecieć do Portugalii na Półwysep Iberyjski. Start w Zawodach o Puchar Gordona Bennetta przełożono na sobotę.
Na odprawie generalnej uroczyście powitano uczestników 67. Zawodów o Puchar Gordona Bennetta i wylosowano kolejność krajów i zawodników.
Rozlosowano kolejność 21 startów: POL-1 startować będzie jako 5., POL-2 jako 14., a pomiędzy Polak w drużynie australijskiej – 10.
Wszystkim przybyłym wręczono pamiątkowy album o historii niemieckiego baloniarstwa. Później zrobiono pilotom pamiątkowe fotografie.
Wieczorem przed pałacem zaprezentowano nowy niemiecki balon gazowy i oficjalnie go ochrzczono, nadając imię: „Westfalen”, jak firma, która sponsorowała gaz na zawody.
Zwieńczeniem wieczoru był pokaz przy muzyce świateł balonów na ogrzane powietrze reprezentujących sponsorów.
Strefa widzów ulokowana naprzeciwko pałacu w bliskiej odległości od balonów zapewniała wszystkim zainteresowanym możliwość oglądania tego widowiska w pięknej scenerii.
W piątek po odprawie pilotów, załogi dokonywały ostatniego sprawdzenia sprzętu, przygotowania balastu. Każdy z balonów zabiera około 600 kg balastu – zwykle 60 worków po 10 kg starannie zważonego piasku.
Wyposażeniem załogi są przyrządy lotnicze: radio (główne i zapasowe), transponder (pokazujący położenie geograficzne balonu oraz wysokość lotu), wariometr z pomiarem ciśnieniowym, Garmin z systemem wysyłania sms drogą satelitarną, akumulatory, instalacja elektryczna (w balonie musi być iskrobezpieczna), oświetlenie pozycyjne balonu, latarki oraz środki bezpieczeństwa: kamizelki ratunkowe, tratwa ratunkowa (lub kombinezony ratunkowe), dwie radioboje, radiopławy (nadajniki lokacyjne z systemami ratowniczymi, aparatura tlenowa, odzież puchowa.
Na wieczornej odprawie pilotów przedstawiono szczegółową prognozę pogody i możliwe trajektorie lotu oraz plan rozstawienia balonów do napełnienia.
Nocna gala z udziałem balonów na ogrzane powietrze o specjalnych kształtach oraz modeli balonów zachwyciła publiczność.
W sobotę kulminacyjny punkt programu. Na Schlossplatz Münster wkroczyły dwie cysterny z gazem. Nastąpiło napełnianie balonów gazowych. To bardzo widowiskowe, bo balony wystrzeliwują w powietrze jak grzyby, wyjątkiem są tradycyjne balony siatkowe – te napełnia się długo, a załogi muszą przewieszać balast obciążający kolejno w dolne piętra siatki okalającej balon. Cameron z automatycznym zaworem, napełniany był stopniowo przez specjalny rękaw.
Po napełnieniu balonów piloci udali się na odprawę przedlotową, a po niej ustawili się do pamiątkowego zbiorowego zdjęcia, także razem z załogami.
Potem nastąpił najbardziej widowiskowy moment dla fotografów i najtrudniejszy dla pilotów – oczekiwanie na start.
Przed startem uczestników 67. Zawodów o Puchar Gordona Bennetta o godzinie 18.30, wystartował nowy gazowy balon reklamowy „Westfalen”, pokazując widzom kierunek wiatru, z jakim kolejno będą startowali zawodnicy.
Następnie na podium, ustawione wysoko, tuż przed publicznością załogi przeprowadzały w wylosowanej kolejności kosze zawodników z kolejnymi numerami startowymi. Po sprawdzeniu checklisty przez pilotów oraz kontroli balonu przez oficera bezpieczeństwa następował sygnał do startu. Sędzia odpowiedzialny za start odejmował odpowiednią ilość balastu, tak by zapewniać unoszenie się balonu.
To był niezwykle podniosły moment – przy dźwiękach hymnu narodowego kraju każdego z uczestników. Dla mnie oczywiście najbardziej wzruszające były starty: POL-1 „Orzeł biały”, AUS-1 „Zonzo” z naszym rodakiem i POL-2 „Warsteiner”.
Załoga GER-1: Wilhelm Eimers i Benjamin Eimers, przed startem wykonała istne show, filmując z kosza widzów, a tuż po starcie wyrzuciła pamiątkowe pocztówki – znalazłam się wśród szczęśliwców, którzy złapali kartkę.
Na podniebną wędrówkę piloci zabierają potrzebne wyposażenie i dobry humor. Mają też swoje maskotki, które eksponowali na linach kosza.
Kolejno znikali w mroku przy aplauzie widzów. Dla nich atrakcje trwały jeszcze długo w noc. Na kilku placach miasta odbywały się nocne pokazy balonów na ogrzane powietrze.
Zawodnicy pożegnali gwar i światła. Wpłynęli w noc i coraz niższe temperatury. Na wysokości 2000 m była inwersja. Dzięki temu wodór w balonach zaczynał się trochę ogrzewać. Pierwsza noc jest najtrudniejsza do przetrwania. Piloci zaczęli następną dobę. Po 6. godzinach lotu zawodnicy znaleźli się w okolicy Bonn, lecąc w kierunku południowo zachodnim. Po 14 godzinach lotu wszyscy byli już we Francji.
Wieczorem w niedzielę 15 września bezpiecznie wylądowały 3 drużyny: BEL-1, GBR-1 i POL-2. Postanowiły wylądować przed nocą i …Pirenejami.
Pozostałe 18 balonów dalej płynęły w noc nad środkową Francją w kierunku południowo-zachodnim.
POL-2: Andrzej Olszewski, Jarosław Cieślak
Piloci wystartowali w Münster razem po raz trzeci, wcześniej w zawodach o Puchar Gordona Bennetta w Toruniu oraz w Szwajcarii. Załogę naziemną POL-2 stanowili:
Frank Zwanzig i Detlef Stremke – sztab, Artur Kolańczyk i Michał Parkitny kierowcy. Wystartowali o 19.40. Lecieli żółtym balonem „Warsteiner” (Wӧrner z 1990 r.) o znaku D-OWBA, pożyczonym od Wilhelma Eimersa. Kierując się na południowy zachód, jak wszyscy, krótko przed godziną 22 przelecieli nad lotniskiem w Dortmundzie (o 22.00 lotnisko zamyka działalność), mieli zgodę na przelot.
Po godzinie 22. ominęli z lewej strony lotnisko w Düseldorfie. Przelecieli w CTR Kolonia-Bonn, zgodnie z zaleceniem kontrolerów ruchu lotniczego 7 tysięcy stóp. Poniżej do lądowania podchodził transportowy Jambojet. Potem już noc mijała spokojnie. Przelecieli nad Luksemburgiem. Była inwersja, więc nie stracili balastu. Wschód słońca powitał ich już nad Francją. W strefie Bordeoux, gdy na kierunku była Zatoka Biskajska, zrobili podsumowanie. Mieli za mało balastu – trochę mniej niż połowa, żeby ryzykować dłuższy lot nad wodą – starczyłoby tylko na jedną noc. Poza tym otrzymali wiadomość o powodzi na południu Polski. Nie chcieli też obierać kierunku w stronę Lyonu gdyż rejon ten był pod wpływem mistrala. Po przekroczeniu dystansu 800 km podjęli decyzję o lądowaniu. Przed zachodem słońca zaczęli obniżać lot. Na 300 m wiatr wiał z prędkością 40 km/h, teren był lekko górzysty. Przy ziemi mieli już 11 m/s, minęli trzecią z kolei górkę i wylądowali w płytkiej, osłoniętej dolince, na stojąco, już o zmroku.
Po 23 godzinach i 50 minutach lotu wylądowali w Bourganeuf we Francji (w pobliżu miejscowości Saint-Léonard-de-Noblat), osiągnąwszy dystans 809,40 km, zajęli 19. miejsce w zawodach o Puchar Gordona Bennetta.
Andrzej Olszewski razem z żoną Katarzyną mieszkają w Polanicy Zdroju. Prowadzą schronisko dla zwierząt – Fundacja „Pod Psią Gwiazdą”. Z Francji udali się bezpośrednio do domu. Nie zdążyli przed wodą. Do domu na szczęście powódź nie doszła. Jednak schronisko zostało zniszczone przez żywioł. Dzięki ofiarności wolontariuszy wszystkie zwierzęta udało się uratować. W odbudowie schroniska pomogli przyjaciele, wsparła ją także społeczność balonowa.
AUS-1: Kiff Saunders i Dariusz Brzozowski
Czwarty wylądował balon „Zonzo” (Wӧrner) o znaku D-OGBL – załoga AUS-1, Kiff Sounders i Dariusz Brzozowski – nasz rodak. W załodze naziemnej AUS 1 byli: Adam Szorc, Grega Trcek , Michael Wimmer, Barry Ward, Marek Matuszelanski.
Marek Matuszelański – pilot i instruktor balonowy, przyjaciel i instruktor Dariusza, zmarł nagle 13.09.2024. Załoga podjęła wspólnie decyzję o wystartowaniu w Pucharze Gordon Bennetta, aby uczcić pamięć Marka i jego zamiłowanie do balonów, uznając, że w zawody te wpisane jest rzucanie się w nieznane i przezwyciężanie wszystkich wyzwań, jakie stoją podczas lotu.
Nowy biały balon „Zonzo” dopiero na kilka dni przed wydarzeniem przyleciał od producenta, wymagał więc solidnego przygotowania. Po 34h 54’ lotu załoga AUS-1 bezpiecznie wylądowała w Langon we Francji (w pobliżu Saint-Symphorien), pokonała dystans 1027,55 km, plasując się na 18. miejscu.
Nadal 17 zespołów pozostawało w powietrzu – 8 ekip korzystało z morskiej bryzy nad Zatoką Biskajską, podczas gdy 9 pozostałych, znajdowało się nad Hiszpanią.
POL-1: Jacek Bogdański, Przemysław Mościcki
Załoga startowała białym balonem Cameron GB1000 (13-letnim) o znaku D-OABD. Budowa balonu Cameron zapobiega mieszaniu się wodoru z powietrzem wewnątrz powłoki do końca lotu. To jedyny taki balon na tych zawodach. Umieszczony w dolnej części serwomechanizm pneumatycznie otwiera klapę na szczycie balonu, regulując ciśnienie wewnątrz powłoki. Balon jest całkowicie szczelny, a wytrzymała tkanina jest zszyta; szwy są uszczelnione taśmą. Pilot może wymusić opadanie, wypuszczając wodór przez klapę lub wejść we wznoszenie, wyrzucając balast. Przy ostatecznym lądowaniu wypuszcza się wodór poprzez rękaw rozrywacza, błyskawicznie opróżniający powłokę z gazu. Dla bezpieczeństwa każdy z tych balonów wyposażony jest w system spadochronowania. W sytuacji krytycznej utraty gazu następuje wciągnięcie dolnej półstrefy w górną półstrefę balonu, tworząc coś na kształt spadochronu i dając możliwość w miarę bezpiecznego wylądowania. Przymioty bezpieczeństwa są okupione większym ciężarem – przez co można zabrać mniej balastu, tak potrzebnego na długie dystanse.
O znalezienie pilotów po lądowaniu i zapewnienie im bezpieczeństwa oraz zabezpieczenie sprzętu troszczyła się ekipa pościgowa w składzie: Bartosz Nowakowski i Piotr Lubaczewski. Na podium balon odprowadzała także córka Jacka, Barbara Bogdańska, która przyjechała na start z wnukami. Reszta załogi naziemnej stacjonowała w Krakowie, korzystając z gościnności Hotelu Galaxy, wspierającego POL-1 pomieszczeniami, i kontaktowała się z pilotami przez telefon komórkowy lub satelitarny. Za obsługę meteorologiczną odpowiadała Iwona Lelątko – meteorolog z IMGW (od czterech lat pomagała pilotom w Pucharze Gordona Bennetta w sprawach meteorologicznych, zdążyła poznać specyfikę gazowców) i Jacek Barski – pilot, ATC zapewniały Monika Zams i Monika Grotowska, za proponowaną pilotom strategię odpowiadał Bazyli Dawidziuk. Jacek Bogdański podkreślił, że realizacja założonego celu przez ekipę naziemną ma taki sam wpływ na wynik jak umiejętności pilotów i zalety sprzętu.
Jak inne ekipy POL-1 przeleciała nocą nad Niemcami – na wysokości 7 tysięcy stóp nad lotniskami w Dortmundzie i Kolonia-Bonn. W Kolonii dyżurowała jedna kontrolerka, która przeprowadziła większość balonów wyścigu w bezpiecznej separacji z samolotami w bliskiej odległości lub tuż nad pasem startowym.
Minęli Luksemburg. We Francji musieli ominąć strefę lotniczą Paryża. Po wschodzie słońca przelecieli nad elektrownią atomową w Cattenon. Koło Montheries zaczęły pojawiać się cumulusy, wypiętrzające się po przejściu frontu chłodnego w promieniach ostrego słońca, to oznaczało aktywność termiczną. Zaczęli się wzbijać wyżej. Lecieli z prędkością przelotową 30-40 km/h. Przed lotniskiem w Couzeix Limoges około godziny 21.20 kontroler ruchu lotniczego nakazał im szybkie wzniesienie na 6 tysięcy stóp (2000 m) w związku z podchodzącym do lądowania samolotem. Postanowili lecieć dalej w kierunku Hiszpanii. Aby uniknąć trudnych górskich warunków nad Pirenejami, wybrali lot nad Zatoką Biskajską. Nocny lot nad zatoką przebiegał spokojnie na wysokości 600 stóp (około 180 m) z prędkością 25 km/h.
Załoga naziemna, widząc z brzegu światła pozycyjne balonu w odległości 1500 m z niepokojem obserwowała, tak jak wszyscy obserwatorzy on-line, kurs balonu i sprawdzała potencjalne kierunki i prędkości wiatru oraz ukształtowanie terenu linii brzegowej w północnej Hiszpanii, gdzie spodziewała się powrotu balonu nad kontynent. O godzinie 8.26, gdy piloci znajdowali się koło San Sebastian, kontrolerka ruchu lotniczego nakazała im wznieść się na wysokość na 3000 m, bo miał startować samolot cargo. Piloci prosili o 15 minut zwłoki, by słońce ogrzało wodór i wznieśli się bez straty balastu. Nie było zgody. Za to polecenie wzniesienia się na 7 tysięcy stóp. Z 15 worków balastu wyrzucili 2 – około 15 kg piasku. To był decydujący moment przekreślający dobry wynik lotu. Niestety służby kontroli ruchu lotniczego w Hiszpanii nie były doinformowane o rozgrywających się zawodach o Puchar Gordona Bennetta. Prędkość wzrastała. Słońce zaczęło mocniej grzać. Wtedy wzbili się na wysokość 16 tysięcy stóp – około 5 km, oczywiście w aparatach tlenowych. Tlen poprawił nastrój!
Trzeba było ominąć Madryt. Na większej wysokości pojawiła się taka możliwość od strony wschodniej. Przy prędkości 80 km/h kierowali się do centralnej Hiszpanii. Niestety po drodze był aktywny poligon wojskowy. Obniżyli lot. Była godzina 10. I zaczęli odczuwać działanie termiki. Z prędkością około 60 km/h przelecieli nad Górami Iberyjskimi (wys. 1500 m). Widoki były wspaniałe, ale robiło się niebezpiecznie. Przed nimi na kierunku była farma wiatraków. Gdy ją minęli, przy prędkości 50 km/h wyhamowali na krzewach winogron niedaleko Logroňo.
Jacek Bogdański i Przemysław Mościcki, po 38 h 40 min. lotu wylądowali bezpiecznie w Oyón-Oion w Hiszpanii, osiągnąwszy dystans 1289,77 km, zajęli 16. miejsce w zawodach o Puchar Gordona Bennetta. Przezornie mieli zapięte pasy bezpieczeństwa, a na głowach kaski. Łąka w górzystym terenie kończyła się urwiskiem, z którego kosz spadł.
Obaj piloci oceniają ten lot jako najpiękniejszy w ich dotychczasowej praktyce lotniczej.
Halsowanie z wiatrem… czy to możliwe? Balonem tak!
Czwartego dnia od startu, w niedzielę 17 września nadal, po trzech nocach, 12 załóg było w powietrzu. Wydaje się, że nie mają żadnych ograniczeń, jednak wody Oceanu Atlantyckiego stanowiły realną granicę wyścigu. To był już ostatni dzień zmagań. Emocje obserwatorów sięgały zenitu. Obserwując trajektorie lotów nad oceanem wyczekiwali na bezpieczne lądowania.
Kolejne załogi lądowały. Ale walka mistrzów trwała nadal. AUT-2, SUI-1, GER-3 to wracały nad ląd to nad wody Atlantyku wykorzystując zmienne kierunki na różnych wysokościach. Internauci pełni emocji komentowali z niedowierzaniem: – „Czy to w ogóle możliwe?” – „Czy to sterowce?”. To mikroośrodek niżowy dał możliwości manewrowania trzem załogom, które poleciały najdalej.
Team Austria wykazał się wyjątkowymi umiejętnościami kierując się na najbardziej południowy kraniec Portugalii, zachwycając się widokiem znad wody odległego Sagres. Dalej lecieć się nie dało. Tym większe uznanie należy się zwycięzcom, bo
Christian Wagner brał udział w zawodach o Puchar Gordona Bennetta siódmy raz, a Stefanie Liller dopiero trzeci, licencję pilota ma od 4 lat i została pierwszą kobietą, która zwyciężyła w Pucharze Gordona Bennetta i drugą, która stanęła na podium.
Gratulacje należą się wszystkim pilotom z podium. Wszyscy są zwycięzcami, bo wyniki były bardzo wyrównane, a walka była wytrwała i pełna emocji.
1 miejsce zajęła załoga AUT-2: Christian Wagner i Stefanie Liller z Austrii, osiągając dystans 2 111,17 km w czasie 67h 01’,
2 miejsce – SUI-1: Kurt Frieden i Pascal Witprächtiger ze Szwajcarii – dystans 2109,75 km w czasie 65h 54’,
3 miejsce – GER-3: Andreas Zumrode & Axel Hunnekuhl z Niemiec – dystans 2108,47 km w czasie 68h 57’.
Wszystkie 21 zespołów bezpiecznie wylądowało. Należą się im gratulacje za podjętą walkę, hart ducha i koleżeństwo.
Ostateczne oficjalne wyniki 67. Coupe Aéronautique Gordon Bennett przedstawia tabela.
Ceremonia zakończenia i uroczyste wręczenie nagród odbyło się w sobotę, 21 września 2024 r. w Factory Hotel Münster. Uczczono arystokrację balonową – bo udział w zawodach o Puchar Gordona Bennetta nobilituje, gdyż wymaga najwyższych umiejętności lotniczych. Doceniona była też perfekcyjna organizacja gospodarzy imprezy.
To najbardziej emocjonujące wydarzenie mijającego roku, w którym miałam szczęście wziąć udział.
Tekst: Ewa Daszewska „Balonowa Gorączka” Alledit.pl
Autorka składa podziękowanie przyjaciołom:
- Renacie Celer i Oswaldowi Szmania – dzięki Wam mogłam być w sercu wydarzenia, na miejscu startu balonów,
- Pilotom – za długie rozmowy i udostępnienie zdjęć z lotu – dzięki nim możemy poczuć atmosferę lotu, a nie tylko być obserwatorami,
- Sebastianowi Thiemann’owi – za okazaną pomoc w strefie prasowej.