Niewątpliwie to zasługa znakomitej promocji Stołecznego Biura Turystycznego, że Warszawa oglądana „na nowo” wedle dowolnie przyjętej strategii zwiedzania, w niczym nie ustępuje innym europejskim stolicom. Bo oto na przykład można ją podziwiać w „spacerze przez stulecia” (ze Starym Miastem na szlaku UNESCO i Traktem Królewskim), można zachwycać się jej nowoczesnością patrząc na oryginalne budowle cenionych polskich i światowych architektów, można smakować artyzm w ocalałej od zniszczeń wojennych Pradze – fascynującej dziś dzielnicy, którą artyści wybierają na atelier, galerie oraz alternatywne teatry i modne kluby, można oglądać judaica, pójść tropem Warszawy walczącej lub po prostu zanurzyć się w zieleni (niemal ¼ obszaru miasta stanowią tereny zielone: parki, skwery i ogrody). Można…
Pamiętam szkolne wycieczki, podyktowane fascynacją polonistyczną i dziennikarską: szukanie miejsc opisanych w „Lalce” Prusa, innym razem powązkowskie mogiły wielkich Polaków (zwłaszcza artystów), „dziennikarstwo od kuchni” na przykładzie realizacji programów publicystycznych.
Tym razem, na przełomie lipca i sierpnia, zawierzyłam programowi przygotowanemu przez Stołeczne Biuro Turystyki i obejrzałam Warszawę na dwa sposoby. Pierwszy, dominujący, w wigilię 65.rocznicy Powstania Warszawskiego dotyczył miejsc powstańczych właśnie. Start, co oczywiste, musiał dokonać się w Muzeum, w którym trwała już gorączka przygotowań do uroczystości rocznicowych. Poza oglądaniem ekspozycji, najbardziej interesujące dla mnie wydały się rozmowy ze zwiedzającymi; wsłuchiwałam się we wrażenia turystów z Niemiec i Anglii oraz starszych pań, których lata dzieciństwa przypadły na warszawską kaźń. Ciąg dalszy zwiedzania miejsc bohaterskiej historii ściśle określał informator, wydany przez Prezydenta M. St. Warszawy na okoliczność obchodów rocznicowych Powstania Warszawskiego.
Drugą ofertą, przyjętą równie entuzjastycznie, była Warszawa Chopina. Nie ma wątpliwości, że Fryderyk Chopin jest najbardziej znanym warszawiakiem. Spędził tu 20 lat swojego krótkiego życia (zmarł w Paryżu jako 39-latek). Tu uczył się muzyki, na warszawskich salonach zdobywał ogładę i dawał pierwsze koncerty. Tu też w kościele Św. Krzyża po śmierci spoczęło jego serce. Na dwusetną rocznicę urodzin kompozytora pod szyldem Roku Chopinowskiego 2010 wyzwala się mnóstwo niespożytej dotąd energii, by zapromować pozytywny wizerunek Polski i Polaków przez pryzmat osobowości, talentu i dokonań najbardziej rozpoznawalnego na świecie naszego Rodaka. Zapał wokół szopenowskiej inicjatywy powinien, moim zdaniem, być propagowany wśród samorządów, jako przykład działań, które inspirują, popularyzują, promują, odkrywają, integrują, przybliżają, komunikują. Bowiem w naszych małych ojczyznach są także sprawy i ludzie godni takiej oprawy.
Ewa Matyba