Kiedy siedząc na pomoście w mazurskiej głuszy po raz pierwszy zetknęłam się z określeniem przedsiębiorstwa-szarańcze w kontekście korporacji przemysłu spożywczego, termin wydał mi się użyty nieco na wyrost. Kiedy kilka dni później kończyłam lekturę „Władców jedzenia” włoskiego dziennikarza Stefano Libertiego, wiedziałam, że autor trafił w sedno. To ostatni dzwonek, by ocalić prawdziwą żywność od zagłady. Wraz z ogarniająca Europę falą protestów rolników toczy się wojna o żywnościową suwerenność.
Co w sytuacji kiedy politycy i instytucje, które powinny chronić konsumenta, biernie przyglądają się postępującej degradacji środowiska? Kiedy pozarządowe organizacje, podszywając się pod ruch społeczny, powtarzają propagandowe hasła w stylu „rolnictwo ekologiczne prowadzi do wycinki lasów”, „żywność ekologiczna nie różni się od konwencjonalnej”, czy moje ulubione „lobby rolników indywidualnych szkodzi planecie”?
Więcej na hipoalergiczni.pl