Dogoniliśmy Amerykanów – mamy w Polsce tyle samo pasiek co 30-krotnie większe USA. Towarzyszy tej informacji rekordowa konstatacja mówiąca o „przepszczeleniu”. Wynikałoby z tego, że mamy za dużo pszczół. Są to wiadomości publikowane przez poważne agencje i portale, a nie z programu kabaretowego „Miodowe lata”, bowiem tam takich głupot nikt by nie rozpowiadał.
Postawmy sprawę jasno – miód to tylko 10% wartości pracy pszczół, bowiem 90% to korzyści z zapylania roślin pomnażającego plony. Zapylania wciąż zbyt małego. Ten niedostatek ma w skali roku wymiar w postaci 2,5 – 3 mld zł.
Warto poznać opinię Marka Barzyka fachowca, pełnowymiarowego pszczelarza, inicjatora wielu przedsięwzięć, jak na przykład organizacji I Forum Pszczelarzy Miejskich (Warszawa 2017), czy cyklicznych Konferencji Pszczelarzy, Ekologów i Leśników pod nazwą „Zielony Parasol” i prezesa Koła Pszczelarzy w Krośnie.
– Obalmy rozpowszechnianą bzdurę o „przepszczeleniu”. Rzekomym! Wartość zapylania w postaci wykonanej pracy przez jedną rodzinę pszczelą wynosi od 1000 do 1500 euro. A przecież dla 75 – 80% roślin zapylanie jest niezbędne. Im więcej pszczół i innych zapylaczy tym wyższe plony. Wytwarzanie miodu jest tu dodatkiem.
Zarzucanie polskiego rynku miodu masowym importem przynosi zyski kupcom. A towarzyszące temu wprowadzanie dumpingowych cen stało się ograniczeniem sprzedaży polskiego miodu przez nasze pasieki. Koło się zamyka, na rynek trafia tańszy miód i wypiera lepszy, polski. Potwierdzenie istnieje w publikacji prof. dr hab. inż. Małgorzaty Dżugan i zespołu badawczego w „Żywność. Nauka. Technologia. Jakość”, 2018 – cyt. „Miód krajowy konkuruje na rynku z miodem importowanym m.in. z Chin, Ukrainy, Argentyny i Meksyku. W zakresie cech sensorycznych produkty te są wątpliwej jakości, sprzedawane po niższych cenach, nie wykazują tak korzystnych cech jak miody krajowe.
W sytuacji, gdy importowany miód zawiera dużo mniej wartości odżywczych niż polski kupcy tworzą mieszanki – 5 do 10% polskiego miody dokładają do sprowadzonego z zagranicy. Głównie z rynku ukraińskiego, przez który wchodzi do Europy miód chiński. Wprawdzie część przekraczającego polską granicę miodu ma stosowne certyfikaty, ale o ich wątpliwej wartości świadczy procedura niemieckiej kontroli artykułów spożywczych, która nie wierzy w deklarowane wyniki analiz. Bada i wykrywa fałsz – mówi Marek Barzyk.
Komisja Europejska analizuje fałszywy miód
Z danych Instytutu Ogrodnictwa wynika, że Ukraina i Chiny odpowiadają za blisko 90%. importu miodu do Polski. Jest on średnio trzykrotnie tańszy od miodu pochodzącego z UE.
Jak podaje Topagrar.pl (12.06.2024) Komisja Europejska przeprowadziła analizy, na podstawie których wykryto, że w importowanym modzie najczęściej znajduje się cukier dodany. Taki „fałszywy miód” narusza przepisy unijnej dyrektywy miodowej. Najwięcej miodu wątpliwej jakości pochodziło z Chin (66 próbek z 89 próbek) – 74% chińskich próbek miodu nie spełnia europejskich norm jakości. Najwyższy odsetek zafałszowań odanotowano w próbkach z Wielkiej Brytanii (100% z 10 próbek) i Turcji (93% z 15 próbek).
Może to jest argument skłaniający polskiego konsumenta do rozwagi, gdy stoi przed półką z miodami z etykietą – „mieszanka miodu z Unii i z poza Unii” (jeszcze długo takie spotkamy, mimo zmian w prawie). Kupić czy zrezygnować z cukrowego miodu? Wydawnictwo pisma „Pasieka” zachęca do wchodzenia na różowy portal kupujpolskimiod.pl, gdzie funkcjonuje idealna wyszukiwarka najbliższej pasieki. Podobne portale zaczynają organizować zrzeszenia i koła pszczelarzy.
Budowanie świadomości społecznej
Coraz częściej pojawiają się alarmujące komunikaty – Zalew taniego, technicznego miodu ze wschodu oraz wysoki koszty utrzymania pasiek sprawiają, że wielu pszczelarzy likwiduje swoją działalność.
Mniej pasiek, to gorsza sytuacja w ekosystemie. Dlatego tak ważne są starania kół pszczelarskich o poprawienie bioróżnorodności, o ochronę środowiska przed agresywną agrochemią. Pomocne w tym względzie są cykliczne konferencje w Państwowej Akademii Nauk Stosowanych w Krośnie pod nazwą „Zielony Parasol” organizowane przez środowisko pszczelarzy w Krośnie i Stowarzyszenie „Polska Ekologia. Jednym z tematów jest kwestia ustokrotnienia nasadzeń drzew i siewu roślin miododajnych, co daje powiększanie bazy pożytkowej dla pszczół i odbudowę obszarów zielonych. A to przekłada się na ograniczenie zanieczyszczeń powietrza w przestrzeni miejskiej.
Innym ważnym wątkiem jest edukacja społeczeństwa i zwiększenie świadomości o roli w łańcuchu produkcji żywności pełnionej przez pracowite zapylacze, w tym właśnie pszczoły.
W budowaniu tej świadomości istotne stało się pszczelarstwo miejskie i takie przedsięwzięcia jak wspomniane I Forum Pszczelarzy Miejskich, wspierane przez Stowarzyszenie „Polska Ekologia”. Cały czas wielu członków tej organizacji zaprasza do zagród edukacyjnych, gdzie szkoli dzieci i dorosłych.
Pasiecznicy zwracają uwagę na fakt, że pszczelarstwo to nie tylko miód, ale również inne produkty pszczele takie jak: pierzga pszczela, pyłek kwiatowy, wosk, propolis, mleczko pszczele i jad pszczeli. Pszczelarze ostrzegają przy tym, że na rynku tych produktów mamy również do czynienia z importem i niekontrolowanym napływem bez badań jakościowych i kontroli. Wymienione tu produkty są jeszcze bardziej delikatne i podatne na utratę naturalnych właściwości.
Trzeba wciąż i wszędzie powtarzać, że pszczoły zapylają 80 procent roślin jadalnych i w naturalny sposób, nie chemiczny, zwiększają plony o 40 procent. Im będzie więcej pszczół, tym mniejsze będzie stosowanie nawozów sztucznych i środków ochrony roślin. A spadek liczebności skrzydlatych przyjaciół w Polsce będzie dotkliwy, bowiem miód jest łatwo importować, trudniej zastąpić pracę zapylaczy.
Bohdan Juchniewicz