O przedsiębiorstwie PUDLISZKI i o jego założycielu Stanisławie Fenrychu powinny się uczyć dzieci w każdej szkole podstawowej na ziemi leszczyńskiej. Bo to cudowna historia gospodarczego sukcesu, który oparty na fantazji, wizji, przedsiębiorczości, zaradności, wiedzy i ciężkiej pracy, rozsławił nasz region na całą Polskę. To także niezwykła historia biznesmena patrioty, przedsiębiorcy z ludzką twarzą i dobroczynnego wpływu wielkiej fabryki na całą okolicę.
Po pierwszej wojnie Polska odzyskała niepodległość, a ci pruscy zaborcy, którzy najgorzej traktowali Polaków, sprzedawali majątki i przenosili się do Niemiec. Upadłe i źle zarządzane duże gospodarstwo rolne w Pudliszkach kupił Stanisław Fenrych, 37-letni syn dobrego rolnika, wykształcony pracownik Urzędu Ziemskiego w Poznaniu, wraz ze swoim bratem i szwagrem.
Majątek miał 1584 hektary, z czego Stanisław w sposób samodzielny objął pola w Pudliszkach, Karcu i Kokoszkach oraz obiekty przemysłowe w samych Pudliszkach – gorzelnię, mleczarnię, cegielnię i tartak.
Kiedy Stanisław Fenrych zaczął mówić o swoich planach gospodarczych, ludzie stukali się w czoło. Nie wierzyli, że z upadłego majątku może powstać kwitnący i nowoczesny zakład. Okoliczni ziemianie z pobłażaniem mówili, że prędzej gruszki wyrosną na wierzbie, niż zrujnowane Pudliszki staną się efektywnym gospodarstwem. Na przekór takim słowom obraz wierzby z wiszącymi na jej gałęziach gruszkami stał się znakiem firmowym zakładu Stanisława Fenrycha. Ta grafika pojawiała się na etykietach przetworów warzywnych przez całe 100 lat.
Stanisław Fenrych był wielkim wizjonerem i bardzo postępowym gospodarzem. Na jego polach szybko pojawiły się traktory i lokomobila. Już w pierwszym roku rozpoczął w piwnicach pałacu produkcję marmolady. Uruchomił gorzelnię, tartak i cegielnię.
Miał genialny i wizjonerski pomysł, by warzywa pakować w sterylizowane i hermetycznie zamykane słoiki i puszki, przez co staną się możliwe do spożycia przez cały rok. W ówczesnej Polsce przez cały rok były dostępne wyłącznie kiszona kapusta i kiszone ogórki.
Mając własne cegły, zbudował nowe przestronne obiekty z przeznaczeniem na produkcję konserw warzywnych. Masowa produkcja ruszyła już w 1923 roku. W hali produkcyjnej stały nowoczesne maszyny do zamykania słoi i puszek, aparaty do sterylizacji.
Na swoich polach zakładał sady owocowe – 200 hektarów, plantacje truskawek, malin, agrestu i porzeczki.
Dla francuskiego wojska produkował suszone owoce, warzywa i grzyby. Cukierki „krówki” wysyłał do Czechosłowacji, kilkadziesiąt innych produktów – masło, marmolady, sery, konserwy warzywne i owocowe, susze, soki wysyłał do wielu krajów świata, także do USA.
Kolejny wielki przełom nastąpił w 1927 roku, kiedy to Stanisław Fenrych wysłał do Anglii swoich doradców, pracowników Uniwersytetu Poznańskiego profesora Tadeusza Chrząszcza i Józefa Janickiego. Mieli zakupić najlepsze nasiona do uprawy przemysłowych pomidorów i rozpoznać technologię ich przetwórstwa. W tym samym roku rozpoczęto w Pudliszkach produkcję ketchupu, produktu w ogóle w Polsce nieznanego. Przyjął się natychmiast.
To niebywałe, ale ketchup jest do dziś, po niemal stu latach, sztandarowym produktem Pudliszek.
Rozkwit Pudliszek w czasach międzywojennych był niebywały. Na polach pojawiały się nowe warzywa, nowe technologie upraw i nowe maszyny, w halach produkcyjnych całe nowoczesne ciągi technologiczne, atrakcyjne, pionierskie produkty zaczęła wytwarzać mleczarnia. Wszędzie wprowadzano najnowocześniejsze, sprawdzone na świecie, technologie.
Sława Pudliszek rosła w całym kraju. W 1929 roku do tej wsi pod Krobią przyjechał prezydent Polski Ignacy Mościcki, który nazwał Pudliszki „wzorem gospodarstwa rolno – spożywczego”. Pani Teresa Fenrych, wspaniała i mądra żona Stanisława, podała na obiad do ziemniaków i mięsa ketchup pudliszkowski, a potem prezydent spotkał się w ogrodzie z pracownikami firmy. Bywał tu kardynał August Hlond – prymas Polski, Stanisław Mikołajczyk późniejszy premier rządu londyńskiego, swoje obrazy malował tu Jerzy Kossak.
Pudliszki miały swoje hurtownie w całym kraju, reklamowały się w prasie, wydawały coroczne kalendarze ze zdjęciami. Dziś można by powiedzieć, że prowadziły intensywny, nowoczesny marketing.
W latach 30. ubiegłego wieku w zakładach Pudliszki pracowało 800 osób. To gigantyczna skala, jak na czasy międzywojenne. Stanisław Fenrych dbał o nich wszystkich, był znany z wielkiego szacunku do ludzi. Poświęcił im drugi znak firmowy – węzę pszczelą, jako naturalny wspólny wytwór tysięcy pojedynczych pszczół.
Choć nie musiał, dla pracowników i okolicznych plantatorów robił naprawdę wiele. Budował im nowe domy, podnosił standard tradycyjnych czworaków. Do mieszkań doprowadzał prąd pochodzący z zakładowego agregatu. Zbudował obory dla prywatnych właścicieli krów, uruchomił przedszkole (ochronkę) dla dzieci pracowników, remontował własnym sumptem miejscową szkołę, uruchomił bibliotekę z pierwszym w Pudliszkach radioodbiornikiem, gdzie Teresa Fenrych czytała na głos „Trylogię” ludziom nie potrafiącym czytać. Stworzył gabinet lekarski, w którym dzieci i kobiety w ciąży przyjmowano bezpłatnie. Zorganizował i wyposażył orkiestrę i ochotniczą straż pożarną, zbudował hotel dla pracowników sezonowych, wystawił w centrum wsi okazały krzyż, jako wotum wdzięczności za odzyskanie niepodległości. Budował kamienne drogi w Pudliszkach, a nawet kolej wąskotorową z cegielni w Pudliszkach do dworca w Karcu.
Za ten niebywały szacunek dla innych, okoliczni ziemianie nazywali Stanisława Fenrycha „chłopofilem”, a on sam mawiał: – „Bóg dał mi majątek, bym przy jego pomocy mógł służyć innym ludziom.”
Kiedy wybuchła wojna, 3 września 1939 roku Stanisław Fenrych otworzył magazyny zakładu i całe zapasy konserw i przetworów rozdał swoim pracownikom, by nie wpadły w ręce armii niemieckiej. Podobnie rozdał cegłę z cegielni i drewno z tartaku.
Stanisław Fenrych, mimo mocnych sugestii nie podpisał volkslisty, nie mógł więc dalej kierować fabryką. Znalazł się na liście Polaków przeznaczonych do rozstrzelania na rynku w Krobi, ale wstawili się za nim niemieccy pracownicy z Pudliszek i egzekucji uniknął. Został wysiedlony, trafił do Tarnowa, gdzie pracował w tartaku. Tam też dał się poznać, jako wielki przyjaciel wszystkich potrzebujących, wsparł nawet oddział walczący w Powstaniu Warszawskim.
Po zakończeniu wojny Stanisław i Teresa Fenrych mieli administracyjny zakaz powrotu na teren powiatu gostyńskiego, a tym bardziej do Pudliszek. Cały majątek zabrało im państwo. Zamieszkali początkowo w Rawiczu, potem w Lesznie, gdzie Fenrych prowadził sklep z nasionami. Władysław Gomułka chciał go zatrudnić, jako rządowego specjalistę do spraw odbudowy przemysłu rolno-spożywczego, ale Stanisław Fenrych odmówił współpracy z komunistami. Był wielokrotnie przesłuchiwany przez Służbę Bezpieczeństwa. Mimo choroby, nie przyznano mu renty. Zmarł w szpitalu w Kościanie w 1955 roku, rozgoryczony brakiem ukochanego zakładu i zaprzepaszczonego gospodarskiego dorobku.
Bez wątpienia był jednym z największych Polaków przedwojennej Polski. – „Polakiem, który miał talent, odwagę oraz błysk i stworzył przedsiębiorstwo na skalę światową. Stanisław Fenrych odszedł przekonany, że utracił wszystko, że z jego dziedzictwa nie zostało nic. Może się jednak mylił. Może jego historia będzie inspiracją dla nowych pokoleń, dowodem na to, że ciężką pracą i dobrocią można zdobywać szczyty” – napisał o nim w specjalnej broszurze Andrzej Miałkowski, który przepracował w Pudliszkach 37 lat swojego zawodowego życia.
Andrzej Miałkowski był przez 11 lat dyrektorem technicznym, a przez 17 lat, aż do roku 1997 dyrektorem naczelnym Pudliszki Spółka Akcyjna. Poznałem go w latach 80 ubiegłego wieku. Był wówczas jednym z najbardziej cenionych dyrektorów zakładów przemysłu spożywczego w Polsce. Rozbudował przedsiębiorstwo i unowocześnił je. Kochał Pudliszki, jak jego wielki poprzednik Stanisław Fenrych. Andrzej Miałkowski mieszka do dziś tuż przy zakładzie, po drugiej stronie drogi. Zbiera wszystkie pamiątki związane z przedsiębiorstwem, wiele przedwojennych dokumentów otrzymał od Teresy Fenrych, którą znał osobiście i zapraszał na wszystkie uroczystości zakładowe.
Po transformacji polskiej gospodarki również Pudliszki przechodzą przeobrażenia. Na początku 1995 roku Zakłady Przetwórstwa Owocowo Warzywnego Pudliszki zostają przekształcone w spółkę akcyjną. Właścicielami akcji zostają: Skarb Państwa, którego przedstawicielem jest wojewoda leszczyński – 46% akcji, amerykańska spółka Chicago Europe Partners – 45%, oraz grupa pracowników, plantatorów i kooperantów, która objęła 9% akcji.
W roku 1997 roku HJ Heinz Company kupił 46,31% akcji od CEP. Pudliszki zyskały potężny zasób wiedzy i kapitału jednego z największych producentów żywności na świecie. Trzy lata później Heinz kupił dwa inne znane polskie przedsiębiorstwa przemysłu spożywczego, mianowicie Zakłady Przemysłu Owocowo Warzywnego w Międzychodzie oraz Zakłady Koncentratów Spożywczych w Wodzisławiu Śląskim. Obydwa te zakłady podlegały Pudliszkom. W ten sposób zwiększono rynki zbytu, przejęto receptury zwłaszcza w segmencie dań gotowych, znacznie zwiększono asortyment produkcji. Kilka lat później sprzedano obiekty w Wodzisławiu Śląskim i w Międzychodzie prywatnym przedsiębiorcom i skupiono się na rozwoju produkcji w Pudliszkach.
A tu inwestowano naprawdę dużo. Zbudowano kolejno: oczyszczalnię ścieków w Rokosowie, magazyn wysokiego składu, halę produkcji dań mięsnych, nowoczesną i wysoko wydajną linię produkcji ketchupu, centrum produkcji majonezów i sosów drobnocząsteczkowych, uruchomiono linię produkcji saszetek, obecnie kończy się montaż nowoczesnej linii produkującej sosy w niewielkich, barowych pojemniczkach.
Na kilkunastu liniach produkcyjnych wytwarza się obecnie ponad 300 różnych pozycji asortymentowych. To ogromna produkcja. Każdego dnia z zakładu wyjeżdża kilkadziesiąt dużych ciężarówek.
Od roku 2015 właścicielem Pudliszek jest, po połączeniu dwóch wielkich marek, firma KraftHeinz.
Od czasów Stanisława Fenrycha, czyli od stu lat, nie zmieniło się jedno – dbałość o jakość produkcji. Nawet w latach 90 ubiegłego wieku, kiedy to do każdego zakładu spożywczego wtargnęła chemia i tak zwane „polepszacze”, Pudliszki oparły się modzie. Zawsze dbały o idealną czystość chemiczną surowca oraz nienaganną pod względem chemii poprawność procesów technologicznych. To dlatego wyroby z Pudliszek są tak bardzo cenione na świecie, należą do elitarnej grupy „premium”, czyli produktów bez konserwantów. Nie ma mowy o tym, by pudliszkowskie ketchupy produkować z chińskiej pulpy pomidorowej.
Surowiec pochodzi niemal wyłącznie od plantatorów z okolicy. Od 100 lat ukształtowało się pomidorowe, groszkowe i kukurydziane zagłębie, gdzie w ramach grup producenckich rolnicy uprawiają odpowiednie rośliny. Ale i ta dziedzina się zmienia. Zbiory dokonywane są przez specjalistyczne kombajny, uprawy stają się bardziej „przemysłowe”.
– Kiedyś 700 plantatorów dostarczało nam 13 000 ton pomidorów – powiedział nam Sławomir Paszkier, kierownik do spraw zakupów Agro. – Dzisiaj mamy niespełna 200 plantatorów dostarczających nam prawie 70 000 ton warzyw.
Sławomir Paszkier jest kolejnym człowiekiem emocjonalnie związanym z Pudliszkami. Kolekcjonuje historyczne pamiątki związane z zakładem.
Pudliszki miały także szczęście do dobrych dyrektorów. Od czasu nabycia spółki przez koncern Heinz najważniejszą funkcję sprawowali: Wojciech Olejniczak (1995-2012), Marek Ojrzyński (2012 – 2014), Robert Kubiak (2015 – 2019) i od marca 2019 roku, 42-letni Sebastian Hawrot. Robert Kubiak awansował na dyrektora operacyjnego rangi europejskiej i podlega mu obecnie kilka dużych przedsiębiorstw koncernu w różnych krajach.
W roku 2013 Heinz zmienił filozofię funkcjonowania biznesu. To zupełnie inna strategia, niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce. Zakład w Pudliszkach zajmuje się niemal wyłącznie produkcją. Europejskie centrum zakupowe znajduje się w Holandii (obecnie w Amsterdamie) i to centrum zajmuje się nawet umowami z plantatorami pomidorów, groszku i kukurydzy na polach koło Pudliszek. Wspólny dla wszystkich europejskich fabryk jest Dział Badań i Rozwoju (także w Holandii). Księgowość dla całego koncernu została przeniesiona do Indii. Zakład w Pudliszkach stał się centrum produkcyjnym. Funkcje marketingowo- sprzedażowe przejęła HJ Heinz Polska Sp. z o.o w Warszawie.
Każdego roku wszystkie zakłady KraftHeinz podlegają, w ramach międzyzakładowej rywalizacji, ocenie według tych samych kilkudziesięciu kryteriów. Już dwukrotnie Pudliszki znalazły się na pierwszym miejscu spośród 175 przedsiębiorstw z całego świata. W ubiegłym roku były na miejscu 3.
Jaka jest kondycja firmy w okresie pandemii koronawirusa?
– Na początku epidemii ludzie w wielu krajach robili zapasy żywności – powiedział nam dyrektor Sebastian Hawrot. – Zamówienia były i są wielkie, produkujemy na trzy zmiany, zazwyczaj siedem dni w tygodniu. Pracy mamy dosyć. O zwolnieniach ludzi nikt nie myśli.
Myśli się o czymś innym. O kolejnych inwestycjach. To kierunek, jaki zapoczątkował Stanisław Fenrych i jaki przejęli po nim wszyscy następni dyrektorzy.
W 2012 roku Rada Miejska w Krobi nadała szkole w Pudliszkach imię Stanisława Fenrycha. Na uroczystość otwarcia szkoły przybyli liczni członkowie rodziny Fenrychów, a szkole ofiarowali komputer. Z inicjatywy miejscowego proboszcza i spółki Pudliszki, prochy Stanisława Fenrycha i jego żony Teresy ekshumowano z cmentarza w Lesznie i złożono na cmentarzu w Pudliszkach. Spoczął wśród ludzi, którzy z nim pracowali i którzy bardzo go szanowali.
Antoni Neczyński
neczynski@gazetaabc.pl