– Jest możliwość pociągnięcia Rosji do odpowiedzialności przed Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, ale właściwie tylko hipotetyczna – mówi dr Jan Sobiech, ekspert Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie.
Zarówno MTS, sądzący państwa, jak i Międzynarodowy Trybunał Karny, który sądzi zbrodniarzy wojennych, zajmują się już rosyjskimi zbrodniami popełnianymi w Ukrainie, ale zdaniem ekspertów jest jednak mało prawdopodobne, żeby Rosja jako państwo czy poszczególni politycy, w tym Władimir Putin, zostali faktycznie postawieni przed sądem. – Federacja Rosyjska nie wyda własnych decydentów politycznych, generałów, oficerów i żołnierzy. Nawet w przypadku zmiany systemu politycznego w Rosji jest to trudne do wyobrażenia – ocenia ekspert.
– Rosyjskie działania w Ukrainie łamią szereg przepisów prawa międzynarodowego. Są to m.in. konwencje genewskie czy haskie, które dotyczą przede wszystkim szeroko pojętej odpowiedzialności na polu bitwy. Rosyjskie czyny w Ukrainie mogą być zakwalifikowane jako poszczególne zbrodnie ujęte w Statucie Międzynarodowego Trybunału Karnego. Jedną, a zarazem najpoważniejszą z nich, jest ludobójstwo – mówi agencji Newseria Biznes dr Jan Sobiech.
Od kilku dni trwają ekshumacje ofiar pochowanych w masowych grobach w podkijowskiej Buczy. W miejscowości okupowanej przez wojska rosyjskie dochodziło do gwałtów, tortur i masowych mordów na ludności cywilnej. Część ofiar miała skrępowane ręce i zginęła od strzału w tył głowy. Zbrodnie wojenne popełniane były także w innych zajmowanych przez rosyjskich żołnierzy miejscowościach pod Kijowem, m.in. w Irpieniu, Hostomelu czy Borodziance.
Putin „dyktatorem, który popełnia ludobójstwo”
Po ujawnieniu dowodów na tortury, gwałty i masowe mordy Rosja jest już powszechnie oskarżana na arenie międzynarodowej o zbrodnie ludobójstwa. Prezydent USA Joe Biden wprost nazwał Władimira Putina „dyktatorem, który popełnia ludobójstwo”. – Tak, nazwałem to ludobójstwem, ponieważ jest coraz bardziej oczywiste, że Putin po prostu próbuje zlikwidować samą ideę bycia Ukraińcem, a dowody na to są coraz liczniejsze – wyjaśnił dziennikarzom Biden.
– Z udowodnieniem ludobójstwa jest problem. Trzeba udowodnić odgórny zamiar i musi być kwestia eksterminacji, anihilacji części grupy etnicznej lub narodowej. I tutaj oczywiście tą grupą narodową są Ukraińcy, ale udowodnienie takiego zamiaru jest bez wątpienia trudne. To jest przede wszystkim kwestia odpowiedzialności decydentów górnego szczebla, którym taki zamiar mógłby zostać udowodniony. Im schodzimy niżej, przez oficerów, aż do poszczególnych żołnierzy, w ramach tzw. łańcucha dowodzenia, będzie to bardziej skomplikowane – mówi ekspert warszawskiej WSB.
Ludobójstwo – motywowane nienawiścią do konkretnej grupy o określonej narodowości lub wyznaniu – jest traktowane jako jedna z najgorszych zbrodni. Tego określenia w odniesieniu do najcięższej możliwej zbrodni użyto po raz pierwszy wobec nazistowskiego Holokaustu. Natomiast za największe w Europie ludobójstwo po II wojnie światowej dotąd powszechnie uważano masakrę w Srebrnicy, gdzie siły zbrojne Republiki Serbskiej wymordowały w 1995 roku ponad 8 tys. bośniackich muzułmanów, przede wszystkim mężczyzn i chłopców.
Bucza określana mianem „nowej Srebrnicy”
Zbrodnie już udokumentowane na terenach okupowanych przez wojska rosyjskie powodują, że ukraińska Bucza jest określana mianem „nowej Srebrnicy”. Ich zasięg jest jednak dużo większy. Dyrektor Misji Obserwacyjnej ONZ ds. Praw Człowieka w Ukrainie Matilda Bogner już pod koniec marca alarmowała, że zdjęcia satelitarne dostarczają dowodów na istnienie w Mariupolu masowych grobów. W jednym z nich miało być około 200 ciał. Według doniesień strony ukraińskiej i dowództwa pułku Azow, który broni oblężonego, odciętego od zaopatrzenia miasta, Mariupol został obrócony w ruinę, zniszczeniu uległo 80–90 proc. budynków, liczba ofiar cywilnych sięga już kilkunastu tysięcy, a ludzie mdleją z głodu na ulicach. W ubiegłym tygodniu mer miasta Wadym Bojczenko przekazał agencji Associated Press, że zwłoki cywilów tworzą „dywan na ulicach miasta”, a wojska rosyjskie przywiozły do Mariupola mobilne krematoria, aby pozbyć się ciał. Mimo licznych dowodów pociągnięcie do odpowiedzialności za te zbrodnie Federacji Rosyjskiej będzie jednak bardzo trudne.
– Pierwsza kategoria odpowiedzialności za zbrodnie wojenne to żołnierze, którym najłatwiej udowodnić sprawstwo, bo oni uczestniczą w operacji wojennej i obciążające ich dowody mogą być zbierane na bieżąco. Wyżej są dowódcy – czyli szczebel pośredni – którzy wykonują dyspozycje polityczne najwyższych decydentów politycznych. Ich odpowiedzialność jest już trudniejsza do wykazania niż odpowiedzialność poszczególnych żołnierzy – mówi dr Jan Sobiech. – Największy problem wynika z tego, że te osoby muszą zostać wydane. Trudno wyobrazić sobie taką sytuację, że Federacja Rosyjska wydaje własnych decydentów politycznych, generałów, oficerów i żołnierzy. Nawet w przypadku zmiany systemu politycznego w Rosji jest to trudne do wyobrażenia.
Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze – następca powojennej Norymbergi – już na początku marca wszczął śledztwo w sprawie zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości, których Rosja dopuszcza się w Ukrainie. – W ciągu zaledwie 48 godzin 41 państw – w tym Polska, kraje Ameryki Łacińskiej czy Japonia – zwróciło się do MTK o szybkie wszczęcie śledztwa w sprawie wydarzeń w Ukrainie – powiedział prokurator Karim Khan, który w połowie marca br. przyjechał do Polski w związku z toczącym się śledztwem.
Nie ma skazanych zaocznie
– Do tej pory w historii Międzynarodowego Trybunału Karnego nie było takiej sytuacji, że osoba oskarżona była sądzona zaocznie. Dlatego biorąc pod uwagę fakt, że Rosja najpewniej nie wyda swoich decydentów, to postępowanie będzie doznawało licznych przeszkód, a wyrok – jeżeli w ogóle zostanie wydany – może okazać się po prostu nieefektywny – ocenia ekspert WSB.
W Hadze znajduje się jeszcze jeden trybunał, czyli Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości (MTS) – główny organ sądowy ONZ, który rozstrzyga spory między państwami (MTK z kolei sądzi tylko osoby fizyczne, czyli zbrodniarzy wojennych). Rząd Ukrainy złożył w nim już wniosek przeciw Rosji, oparty na konwencji ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa. Problem polega jednak na tym, że Rosja nie jest członkiem tego trybunału i nie uznaje jego pełnej jurysdykcji. Ponadto za wykonanie orzeczenia MTS odpowiedzialna byłaby Rada Bezpieczeństwa ONZ, której Rosja jest wciąż stałym członkiem, co daje jej prawo do zawetowania każdej decyzji. Jak wskazuje ekspert, z tego powodu Ukraina nie ma też co liczyć na jakiekolwiek reparacje wojenne od Rosji.
– Tu też jest jurysdykcja Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości działającego pod auspicjami ONZ. Można teoretycznie próbować pociągnąć do odpowiedzialności Rosję za agresję na państwo trzecie, co mogłoby stanowić podstawę do odpowiedzialności odszkodowawczej, ale ona będzie trudna do wyegzekwowania. Państwo rosyjskie po prostu nie zgodzi się na wypłacanie jakichkolwiek kompensat z tytułu popełnionych zbrodni czy zniszczeń wojennych, mimo formalnie wiążącego orzeczenia MTS – mówi dr Jan Sobiech.