Otrzymują 80 proc. wynagrodzenia podczas kwarantanny. W rodzimym kraju Ukraińcy inaczej są traktowani. Cena masek chroniącym przed wirusem jest tam 50 razy wyższa. Epidemia spowodowana wirusem COVID-19 dotknęła prawie cały świat. Media w różny sposób przedstawiają sytuację w każdym kraju. Jaka jest rzeczywistość i czy państwo pomaga społeczeństwu informuje mieszkanka Ukrainy Kristiną Pjatybrat w rozmowie z Natalią Zabłudowską, studentką dziennikarstwa na UKSW.
Jaka była początkowa reakcja ludzi na epidemię, gdy wirus dotknął również Ukrainę?
Kristina Pjatybrat: Na samym początku, było to w marcu. Ludzie różnie reagowali, jedni bali się, ponieważ widzieli co się działo we Włoszech, więc siedzieli w domu, nosili maski i dezynfekowali ręce. Drudzy chodzili do cerkwi i modlili się.
Jak wygląda dostępność środków dezynfekujących i maseczek w sklepach/ aptekach?
Najpierw nikt nic nie kupował, więc maseczki i płyny były dostępne wszędzie. Kiedy jednak władza zaczęła informować, że trzeba je nosić i konieczna jest dezynfekcja dłoni, wszystko zniknęło z półek. Maski podrożały. Przed epidemią, a nawet na początku koszt takiej maski wynosił około 40 kopiejek, a wzrósł do 20 hrywni. Ich liczba jest niewystarczająca. W aptekach ich nie sprzedają. Jak osoba idzie się do sklepu musi mieć swoją maskę. Jeśli jej nie ma nie wejdzie do sklepu, ani na pocztę. Ludzie sami mają o siebie dbać, a przed wejściem do sklepów nie dostanie się jednorazowych rękawiczek ani płynu do dezynfekcji. W Swaryczowie tu, gdzie mieszkam dziewczęta, które szyją pościel zaproponowały, że uszyją maseczki i przekażą je do apteki, by osoby mogły za darmo je wziąć. Można powiedzieć, że ludzie sami pomagają innym oczywiście w miarę możliwości.
Czy wszyscy używają maseczek i środków dezynfekujących?
Z tego co widzę, każdy podchodzi do tego inaczej. Często zakładają je tylko, dlatego żeby policja nie zwracała im uwagi, na przykład nie nakładają jej na nos i usta, a tylko na szyję i naciągają, gdy widzą policję.
Po jakim czasie rozpoczęto wdrążanie obostrzeń w życie?
Na Ukrainie dosyć szybko wprowadzono obostrzenia, jeżeli się nie mylę, było to przed tym jak odnotowano śmiertelne przypadki zachorowań. Najpierw ograniczające w odwiedzaniu sklepów, a jeżeli ktoś tam szedł, to musiał mieć maseczki i rękawiczki. Parki zamknięto, na przykład na spacer można było wyjść tylko w pojedynkę.
Czy są nakładane kary za nie dotrzymanie obostrzeń?
Tak, jeżeli nie dotrzymuje się zasad kwarantanny stosuje się karę, kolejno 17 tys. hrywni, następnie, jeżeli się nie mylę 30 tys., a ostatnio wprowadzono też ograniczenie wolności. Mój znajomy nie dotrzymał zasad, nie miał maseczki, policja zwróciła mu tylko uwagę i zapisali go w rejestrze. Jeżeli następnym razem też nie będzie przestrzegał zasad od razu by dostanie 30 tys kary.
Czy ludzie stosują się do obostrzeń?
<śmiech> To na pewno zależy od ludzi, ale wiadomo, że nie wszyscy. Na przykład jak była obowiązkowa kwarantanna, dla ludzi, którzy wrócili zza granicy policja praktycznie nie sprawdzała, czy ktoś jej dotrzymuje czy też nie. Mój ojczym, który wrócił z Niemiec, ani razu nie został sprawdzony przez dwa tygodnie.
Jak wygląda powrót do domu, dla ludzi którzy przebywają w innych krajach?
Sytuacja powrotu obywatela Ukrainy np. z Niemiec wygląda tak, że musi złożyć wniosek do ambasady, tam proponują daty powrotu. Człowiek sam musiał zapłacić za bilet, mimo że władza zapewniała, że będzie pokrywała te koszty, które wzrosły, bo bilet w jedną stronę kosztuje 200 euro, więc władza na tym zarabia. Ciekawy jest sposób powrotu z Polski, gdzie dojeżdża się np. z Warszawy do granicy, jest to koszt 150 zł, granicę przekracza się pieszo. Po jej przekroczeniu czeka tam bus by dojechać do granicy ukraińskiej. Przejazd takim busem kosztuje 30 zł, dosłownie za kilkadziesiąt metrów. Granicę ukraińską przekracza się również pieszo. Za granicą czeka autobus, który zawozi pasażerów do celu np. do Lwowa. To jest znów koszt 150 zł, czyli podróż z Warszawy do Lwowa to koszt 330 zł, gdzie przed epidemią taka trasa wynosiła 80 zł.
Jak ludzie radzą sobie podczas epidemii? Czy państwo w jakiś sposób wspomaga ludzi?
Podatki zostały na razie wstrzymane, dopiero po kwarantannie będzie trzeba płacić. Jednak, jeżeli ktoś wynajmuje lokal, mimo że nie zarabia musi płacić. Ceny produktów wzrosły. Można powiedzieć, że władza nie pomaga, nawet nie kontrolują by ceny aż tak nie rosły. Ludzie stracili pracę i nie mają wypłaty, a muszą mieć za co jeść. Moja koleżanka wraz z mężem i dzieckiem mieszka we Włoszech i jej mąż aktualnie nie pracuje, a dostaje 80 proc.wypłaty siedząc w domu. Władza im pomaga, obywatelom obcych państw, czyli do Ukraińców w innym państwie mają lepszy stosunek niż w Ukrainie do swoich obywateli. Władza ukraińska dosyć słabo zachowuje się w stosunku do swojego społeczeństwa.
Czy planowane są zniesienia obostrzeń?
Od 11 maja, czyli za kilka dni będą powoli otwierane parki, skwery, salony kosmetyczne, siłownie, fryzjerzy. Jednak kwarantanna dalej będzie trwała, a obostrzenia będą schodzone stopniowo.
Z Kristiną Pjatybrat rozmawiała Natalia Zabłudowska
źródło: Liderzy Innowacyjności
Czy ktoś dokonał korekty tego tekstu albo chociaż przeczytał przed publikacją? Koszmarne błędy stylistyczne, mnóstwo przecinków nie w tych miejscach, w których być powinny – bardzo, oj bardzo ciężko się to czyta. A szkoda, bo temat ciekawy.