Praca producencka na własny rachunek to całkiem inne doświadczenia niż zarządzanie medialną firmą państwową. Czy te doświadczenia pomagają Pani na nowym stanowisku?
Lata filmowania i pisania na własny rachunek uważam za najcenniejszy dar od losu. Dzięki tym niezwykle rozwijającym i wszechstronnym doświadczeniom medialnym po 20 latach pracy na własny rachunek wiem, co to naprawdę znaczy jakość materiału dziennikarskiego. Wiem, jak rozpoznać i docenić dobrego dziennikarza. Jak ocenić potencjał, rozróżnić dobre ziarno od plew. Wiem też, jak ciężko trzeba się napracować nad dobrym dziełem, aby ktoś zechciał je „kupić”. Dlatego bylejakość i nierzetelność dziennikarska irytowały mnie najbardziej, odkąd sięgam pamięcią.
Rozumiem, iż zmęczyło już Panią „bieganie z kamerą” po całej Polsce i postawiła Pani na trochę spokojniejszy tryb pracy. Czy dobrze się Pani czuje w nowej roli?
Zarządzanie „teatrem wyobraźni” w dobie kryzysu mediów publicznych to ogromne wyzwanie, odpowiedzialność, ale też satysfakcja, gdy się rzeczywiście realizuje misję w radiu regionalnym. Ale misję opłacaną po części ze środków własnych, bo jak wiadomo, abonament spada i spadać będzie, pomocnych regulacji na razie w rządzie nie widać. Mentalność pracowników mediów publicznych niestety zatym zjawiskiem nie podąża. Nie obserwujemy woli i zrozumienia wśród załóg pracowniczych, że czasy się zmieniły, że nadeszła epoka oszczędzania, reorganizacji, płacenia tylko za dobry produkt. Abonament traktowany jedynie jak darmowa i należna doroczna „manna z nieba”, a nie jak nagroda za świetny program, który powinien przyciągać do radia rzesze wiernych słuchaczy, demoralizuje zespół i skupia wewnątrz oraz wokół rozgłośni regionalnych fałszywych „misjonarzy”.
Co jest najważniejsze w tworzeniu dobrego, publicznego radia regionalnego?
Po pierwsze – rzetelna wiedza o regionie wśród dziennikarzy i umiłowanie regionu. Nie powinno się ścigać i porównywać ofert programowych z radiem ogólnopolskim ani z komercyjnym. Nasza siła musi polegać na regionalnej odrębności. Sprawy naszych słuchaczy to ogromny i niewyczerpany potencjał. Bez solidnego wykształcenia i pasji regionalisty nie uda się nigdy przyciągnąć na stałe słuchacza i stworzyć szczerej więzi. Dziś już samo posiadanie „radiowego głosu” nie wystarczy. Zbyt dużo namnożyło się bytów innych, konkurencyjnych nośników w eterze, w Internecie, w komórce, a każdy z nich „kupuje” jakiś „target”. Komercyjne rozgłośnie rozdają miliony w konkursach, drogie samochody i nagrody. Mówią nieco innym językiem, dostosowanym do slangów i targetu, i też mają niezły „radiowy głos”. W radiu regionalnym wygrywać będzie jakość, ale też oferowana w dobrym smaku swojskość, pasja, kreatywność. Równie ważna jest świadoma gra w zespole. W tych obszarach media publiczne jeszcze kuleją. Komercyjni, ponieważ muszą na program zarobić, są oczywiście bardziej kreatywni w docieraniu do słuchaczy. Nie marnują czasu i energii na wewnętrzne gierki. Grają do jednej bramki o nazwie „zysk”. Spory w zespołach mediów publicznych, w zarządach, anachroniczne postawy pracownicze, niedopasowane do obecnychrealiów struktury, roszczeniowość związków zawodowych i wielu „zasłużonych stażem” dziennikarzy, intrygi, manipulacje polityczne wciąż „wychodzą na zewnątrz” do opinii publicznej: do słuchacza, do widza. Wiarygodność takich mediów, które są misyjne „na niby”, a obnażają swą nierzetelność i nieprofesjonalność, jest mizerna. Media publiczne w Polsce stoją przed dramatycznym sprawdzianem. Zbliżająca się „wielka wymiana” rad nadzorczych i zarządów nie jest żadną gwarancją gruntownej przemiany wizerunku i uczciwości polskich mediów publicznych.
Czy udaje się Pani znaleźć kompromis między misją a komercją?
Trzeba umiejętnie połączyć misję z ekonomicznym zyskiem. Misja atrakcyjnie oprawiona nie jest wcale nudna, o czym przekonała nasza głośna wakacyjna akcja „Radio na Wodzie”. Słuchalność tej audycji (4 godziny dziennie) była rekordowo wysoka. Udało się nam zatrzymać słuchaczy przy odbiornikach w tych godzinach, kiedy jest z reguły najsłabsza słuchalność. Od kwietnia do lipca nasza słuchalność wzrosła w stolicy regionu z 10,41 do 17,43 procent, a w całym regionie w okresie lipiec-wrzesień wyniosła aż 34,87 procent. W przyszłym roku planujemy zbudowanie „Gondoli Radia Opole”, która będzie naszym Studiem Miejskim na Wodzie; zwodujemy ją na „Opolskiej Wenecji”, czyli przecinającej centrum miasta odnodze Odry – Młynówce. Tym projektem już są zainteresowani liczni partnerzy: Miasto Opole, Grupa Górażdże – producent pływającego betonu; znalazłam też osobę, która potrafi taką gondolę zbudować. Zmieniamy ramówkę co sezon, czyli w każdej porze roku następuje zasadnicza wymiana zawartości programu, jak w tandemach: rotacja prowadzących, szczypta konkurencji, konkursów na najlepsze pomysły programowe, dodatkowe, kreatywne elementy programu i oprawy oraz duża dawka autopromocji. Autopromocja nie polega u nas na wydawaniu dodatkowych środków na reklamę zewnętrzną. Inne media mówią o nas, bo realizujemy atrakcyjne akcje. Postanowiłam otworzyć podwoje legendarnego Studia M Radia Opole. Ruszyła lawina zamówień nagraniowych. Organizujemy recitale, debaty, benefisy. Na początek zaprosiliśmy wielkich Opolan: prof. Dorotę Simonides, Elżbietę Zapendowską, Michała Bajora. Benefisy stały się tak silnym magnesem, przyciągającym słuchaczy do budynku radia, że bilety sprzedają się w jeden dzień. Sponsorów nam nie brakuje, a dochód z naszych imprez przeznaczamy na budowę Hospicjum Opolskiego. Radio regionalne to nie tylko antena. To także budynek – namagnesowane dobrym klimatem miejsce, gdzie słuchacz może zajrzeć, posłuchać na żywo ulubionej audycji muzycznej. Pomysłów jest wiele. Warunek podstawowy – wszyscy pracownicy muszą zrozumieć konieczność tworzenia nowych form kontaktu ze słuchaczem-klientem. Z okazji Roku Chopinowskiego przypomnieliśmy postać nauczyciela Chopina: Józefa Elsnera z naszego Grodkowa. Kupiliśmy róże „Fryderyk Chopin” i sadziliśmy je na Opolszczyźnie; podarowaliśmy też róże Chopina wszystkim rozgłośniom w Polsce; przypomnieliśmy kompozycje Elsnera, a w Grodkowie zorganizowaliśmy koncert oryginalnej kapeli „Brodów”, zainspirowanej ludowymi motywami w twórczości Chopina. Kiedy misja jest podana bardziej atrakcyjnie, wtedy słuchacz doceni, że staramy się go zainteresować. Nawet jak Chopin nieco znudzi, przełączy kanał, ale zapamięta, że jakieś róże Chopina w Radiu posadzili… Misja to edukacja, poświęcenie dla regionu i zawodowstwo.
Jakie nowości wprowadzono na antenie Radia Opole w ostatnim czasie?
We wrześniu wystartował nasz kolejny misyjny projekt: Radiowe Pogotowie Pracy, sfinansowany w kwocie 400 tys. zł ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego. Potrwa cały rok. Pracownicy otrzymują dodatkowe honoraria, kupiliśmy za unijne środki sprzęt; pomagamy bezrobotnym kobietom i osobom z generacji 50+ znaleźć pracę. Od grudnia rusza zimowa ramówka pod hasłem „Hu hu ha, zima na 103,2”. Będziemy uprawiać sporty zimowe, a wraz z nami nasi najwierniejsi słuchacze i partnerzy, także koledzy z Radia Olomouc. Wyjeżdżać będziemy w góry, na lodowiska, promować narciarstwo biegowe i zjazdowe na Śląsku i za granicą. Przede wszystkim chcemy wyciągnąć z domów młodych ludzi, którzy nie lubią zimy. Sport i rekreacja wspólnie z Radiem Opole to wiele nowych, atrakcyjnych pomysłów na kolejne audycje, a także duża zabawa dla nas samych. Jednym z najważniejszych filarów radia regionalnego jest informacja. Jeśli słuchacz przyzwyczai się, że jego radio regionalne jako pierwsze podaje najnowsze, rzetelne i różnorodne informacje z całego regionu, pozbawione nut komentarza czy jakichkolwiek manipulacji i sympatii – to wygraliśmy jego wierność. Mocno zreorganizowaliśmy newsroom, zamiast kierownika jest zespół czterech wydawców, zmieniających się za sterem co tydzień. To pomaga im wszystkim odetchnąć, zawiera odrobinę pozytywnej konkurencji. Jestem dumna z naszego newsroomu, z edytorów i reporterów także – bez wyjątku. I dziękuję im, że pracują także w weekendy. Jak przyszłam do tej rozgłośni w marcu, od piątkowego popołudnia radio grało „z puszki”. Jakim błędem jest „zapuszkowane”, grające z komputera radio, przekonał dziennikarzy rozgłośni radiowych dopiero… Smoleńsk. Ludzie zrozumieli, że radio musi grać na żywo. Z definicji! Mocno stawiam również na reportaż. Bogatsza jest także oferta muzyczna, zaprosiłam do współpracy większe grono autorów, znawców muzyki, kompozytorów, twórców, jest więcej audycji muzycznych, a także więcej godzin w miesiącu poświęcamy na promowanie polskiej muzyki.
Kogo bardziej przekonuje Pani wizja radia: młodych pracowników czy starszych?
Regionalne radio publiczne – to znaczy rzetelne, żywe jest tworzone dla i przez słuchaczy. Bo to oni są „czwartą władzą”. Nie my – dziennikarze. Zespół musi składać się z ludzi „starego” radia i z młodzieży, która pokornie uczy się rzemiosła od mentorów, ale też wnosi żywsze tempo, nutę komercji, przebojowość. Moje pomysły przekonują tylko ludzi zaangażowanych regionalnie. A tacy zdarzają się zarówno wśród młodej, jak i starszej kadry. Jestem absolutnie niezrozumiała wśród osób, które nie czują różnicy pomiędzy dobrym radiem regionalnym a po prostu… dobrym radiem. Dla mnie najważniejszy jest opolski słuchacz; jego nie da się oszukać ofertą „nie jego” radia. A jaki jest ten słuchacz? I tu tkwi największa tajemnica sukcesu. Każdy szef przecież wie, że należy zidentyfikować, poznać i ujarzmić swoich słuchaczy poprzez podanie im odpowiednich pasm o odpowiednich porach, prowadzonych przez idealnie dobranych do tych pasm autorów. Tu nie może być przypadkowości i pomyłek. I należy stworzyć jak najbogatszą ofertę, trafiającą do potrzeb, do serc słuchaczy. Ale nie każdemu się to udaje z wielu rozmaitych powodów.
– Dziękuję za rozmowę.