Na własne oczy z Ałmaty: Życie za kordonem policji

O tym, że mój dom jest teraz poddany kwarantannie, dowiedziałam się późnym wieczorem od mojego ojca, który z kolei przeczytał informacje na ten temat w sieciach społecznościowych. Wcześniej rano władze ogłosiły, że całe dwumilionowe miasto Ałmaty zostanie poddane kwarantannie. Okazało się jednak, że oprócz ogólnego wprowadzono reżim tzw. lokalnej kwarantanny, w ramach którego padły domy zakażone koronawirusem. W tym budynek mieszkalny położony na naszym podwórku.

Patrząc przez okno, zauważyłam światła samochodów policyjnych w pobliżu. Przyjrzawszy się bliżej, zobaczyłam również trzech policjantów, którzy stali przed przed wejściem na dziedziniec. Jak się okazało, powodem wprowadzenia lokalnej kwarantanny był… mieszkaniec wielopiętrowego budynku naprzeciwko, który został przewieziony do szpitala dwa dni wcześniej, gdzie zdiagnozowano u niego koronawirusa.

Ten dom ma wspólny dziedziniec z moim i trzema innymi, więc mieszkańcy wszystkich czterech domów zostali poddani kwarantannie. Jak to wyglądało? Wszystkie wyjścia z dziedzińca zostały ogrodzone i były pod całodobową ochroną policji, mieszkańcy mogli wyjść tylko na dziedziniec i do małego sklepu spożywczego, znajdującego się na parterze jednego z czterech domów objętych kwarantanną.

Punkty kontrolne wokół Ałmaty

Do czasu wprowadzenia ogólnej kwarantanny w Ałmatach oficjalnie zarejestrowano 18 przypadków zakażenia koronawirusem. Zostało ogłoszone 19 marca, w ciągu 72 godzin wszyscy nierezydenci musieli opuścić miasto. Na wszystkich możliwych drogach, do których można było dotrzeć w Ałmatach, wzniesiono blokady drogowe, na których ustawiono patrole policyjne i wojskowe, aby uniemożliwić osobom, które nie miały pozwolenia na pobyt w Ałmatach, wjazd do miasta. A o północy 22 marca miasto całkowicie zamknęło swoje granice: samoloty, pociągi i autobusy międzymiastowe przestały kursować.

Poza tym do miasta mogą wjeżdżać tylko samochody ze specjalnymi przepustkami – samochody te dostarczają żywność, lekarstwa i niezbędne towary.

Co to jest lokalna kwarantanna?

Rankiem 20 marca mój telefon się urywał: dzwonili krewni i sąsiedzi, próbując znaleźć więcej informacji. W porze obiadu zamaskowany mężczyzna w kombinezonie ochronnym zdezynfekował wejście, w pobliżu punktu kontrolnego z jednej strony znajdowała się grupa policjantów, a z drugiej strony mieszkańcy domów nieustannie podchodzili , chcąc się czegoś dowiedzieć.

Jednocześnie podwórko, które w ciągu dnia było dość ciche, ożyło – dzieci jeździły na skuterach, dorośli biegali po obwodzie, inni szli powoli, zatrzymując się, by posłuchać plotek sąsiadów. Dla mnie, która mocno wierzy, że rozprzestrzenianie się wirusa można zatrzymać głównie przez samoizolację, ten dzień nie różnił się od poprzednich – staraliśmy się nie wychodzić za drzwi. W naszym mieszkaniu mieliśmy wystarczającą ilość jedzenia na spodziewane 15 dni kwarantanny, a także zostaliśmy poinformowani, że dozwolona jest dowóz produktów przez krewnych lub dostawców.
Jedynym, ale znaczącym problemem dla mnie był mój pies, któremu weterynarz miał usunąć szwy pooperacyjne w ciągu tygodnia. Poszliśmy dowiedzieć się, co można zrobić w tej sytuacji, mając nadzieję na uzyskanie pozwolenia na przekazanie psa krewnym, którzy mogliby zabrać go do kliniki.

Do tego czasu dowództwo operacyjne zaczęło działać na dziedzińcu, na którym zastępca szefa dzielnicy wysłuchał pytań mieszkańców i starał się przekazać jak najwięcej informacji.

Był też wysoki rangą przedstawiciel służb sanitarnych, który odpowiedział na nasze pytanie, że pies nie zostanie wypuszczony ze strefy kwarantanny, ponieważ zwierzęta są nosicielami COVID-19. Jednak według Francuskiej Agencji Bezpieczeństwa Zdrowia COVID-19 nie może być przenoszony przez zwierzęta domowe, a także przez zwierzęta gospodarskie (https://www.anses.fr/en/content/covid-19-cannot-be-transmitted-either-farm-animals-or-domestic-animals-0), ale czy w tej sytuacji można było kłócić się z urzędnikiem?

Dla wielu wydaje się to nieistotnym problemem, ale ludzie, którzy mają czworonożnych przyjaciół, którzy postrzegają ich jako członków rodziny, zrozumieją nasze zakłopotanie. Stojący w pobliżu sąsiad powiedział, że usunięcie szwów nie jest bardzo trudne, więc zdecydowaliśmy, że jeśli nic więcej nie będzie można zrobić, sami usuniemy szwy. W drodze do domu usłyszeliśmy skargi od sąsiadów, że jedyny niedrogi sklep spożywczy nie sprzedaje chleba ani mleka, a ceny innych towarów są zawyżone. Ludzie prosili przedstawiciela władz o pomoc w tej sprawie.

Następnego dnia poszliśmy „na wywiad” do tego sklepu. Pojawił się już chleb i mleko, a sklep przyjmował od mieszkańców zamówienia na dostawy żywności.

Dowiedzieliśmy się, że nasz dom został poddany kwarantannie wieczorem 20 marca. Do tej pory tylko wejście pozostaje w kwarantannie, w której znajduje się mieszkanie pacjenta z koronawirusem. Życie powróciło do dawnej rzeczywistości bezprecedensowej pandemii. Ale w różnych częściach miasta jest około tuzina takich domów, których mieszkańcy znajdują się w podobnych warunkach, podlegają lokalnej kwarantannie.

Co dalej?

Obecnie 23 osoby zarażone COVID-19 są zarejestrowane w Ałmatach. Szkoły, uniwersytety, teatry i muzea zostały zamknięte 16 marca. Od 21 marca wszystkie parki miejskie są zamknięte na spacery, wędrówki po górach, z których słynie moje miasto, są również zabronione. Z okien widzę mniej przechodniów, pomimo ciepłej wiosennej pogody. W dni powszednie na drogach jest mniej samochodów, a przyjaciele zmuszeni do opuszczenia domów twierdzą, że w transporcie publicznym jest znacznie mniej osób.

W tej chwili jedyną znaną naukowcom metodą ograniczania rozprzestrzeniania się śmiertelnego wirusa jest izolacja i dystans społeczny. My, wszyscy mieszkańcy planety, jesteśmy odpowiedzialni za to, jak długo potrwa pandemia. Proszę nie wychodzić z domu bez pilnej potrzeby. Bądźcie zdrowi!

Anastasia Czerwińska, Ałmaty, Kazachstan

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *