O zaspokajaniu seksualnych popędów z potrzeby serca i stanowiska, o kochaniu i wykorzystaniu, a także o pożądaniu… pieniądza – o tym wszystkim mówią najgłośniejsze seksafery ostatnich lat. W naszym parlamencie też była seksafera.
Seks wychodzi poza sypialnię i zahacza o salony. Rozprawia się z tymi, którzy kochają i chcą być kochani. Zaspakaja tych, którzy potrzebują, a niekiedy niszczy tych, którzy ulegają. Był, jest i będzie – przyjemnością, przepustką, kartą przetargową, ale i zbrodnią.
Seksafera i Anastazja Potocka
Anastazja Potocka, dla wtajemniczonych Anastazja P., była pierwszą seksskandalistką III RP. Z fałszywymi dokumentami uzyskała akredytację prasową przy Sejmie I kadencji, który niedługo potem, za jej sprawą, zatrząsł się w posadach. W listopadzie 1992 roku, cała Polska żyła tylko jednym – skandalem obyczajowym z Anastazją P. w roli głównej. Marzena Domaros, bo tak w rzeczywistości nazywała się „hrabina” Potocka, swoje rzekome doświadczenia z polskimi parlamentarzystami opisała w książce pt. „Pamiętnik Anastazji P. Erotycze immunitety”. Głośno mówiła o seksualnej sprawności (a raczej nieporadności) znanych polityków. Przez jej łóżko mieli przewinąć się ci z najpotężniejszymi nazwiskami – Aleksander Kwaśniewski, Stefan Niesiołowski czy Leszek Miller. Jednego nazywała psychopatycznym erotomanem, inny z kolei był ponoć mocny jedynie w gębie.
Do dziś nie wiadomo, co w historiach opowiadanych przez Domaros było faktem, a co mitem. Gwiazda Anastazji P. szybko zgasła choć ta niejednokrotnie próbowała zatrzymać swój blask. Jedno jest pewno – za jej czasów parlamentarzyści będący częścią elity politycznej, całkowicie stracili aurę jakiejkolwiek wyjątkowości.
Jeśli chcesz poczytać o innych seksaferach sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 1/2021 (tekst pt. „Bunga bunga, czyli jak świat seksaferami stoi”).