Pod koniec listopada ubiegłego roku w Domu Literatury na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie odbyła się promocja książki Wacława Sadkowskiego pt. „Rozdroża miłości Guillaume’a Apollinaire’a (Wilhelma Apolinarego Kostrowickiego)”, którą opublikowało Wydawnictwo Studio Emka. Podstawą tej opowieści epistolograficznej są dwa zbiory listów, które poeta adresował do dwóch kobiet w czasie I Wojny Światowej.
W dniu jej wybuchu Guillaume Apollinaire liczył sobie lat trzydzieści cztery i przystępował właśnie do utwierdzania zrębów swej poczesnej pozycji we francuskiej literaturze oraz paryskim życiu artystycznym. Natychmiast podjął decyzję o ochotniczym wstąpieniu do armii francuskiej. Po paromiesięcznym przeszkoleniu, wczesną wiosną roku 1915 znalazł się na froncie w Szampanii. W marcu roku 1916 ranny w głowę, nigdy w pełni nie wydobrzał. Zmarł w przeddzień postanowienia o zawieszeniu broni, 9 listopada roku 1918. Jego znaczenie w literaturze francuskiej, a także światowej, niepomiernie wzrosło już w latach wojny, kiedy zaczął publikować pierwsze swe poetyckie relacje z walk frontowych. Z upływem lat jego poezja wojenna, dzięki niepospolitej sile języka osadzonego we frontowych okopach i obezwładniającej swym autentyzmem obrazowości, stała się aktem narodzin nowatorskiej poezji epoki wojen światowych.
Jego wizję poetycką odzwierciedla, wręcz dokumentuje korespondencja z dwiema wspomnianymi już kobietami: Lou i Madeleine, które były obiektami jego tęsknot, nadziei i zawodów miłosnych. W tej jego powikłanej epistolografii miłosnej zadziwia otwartość na pełnię zmysłowej namiętności, niebywała szczerość czynionych w tej materii wyznań, wspomnień i rojeń, a jednocześnie całkowite uodpornienie ekspresji językowej na agresywność wulgaryzmów i pospolitego brudu słownego, jakie rozpleniły się w literaturze miłosnej drugiej połowy zeszłego i początków naszego wieku.
Tak zwraca się do do Madeleine w jednym z listów (str. 292):
Jesteś moim najpiękniejszym poematem, gdybym mógł, przestałbym już w ogóle pisać i skupiłbym się jedynie na Tobie, Twoim pięknie, bogactwie Twej osobowości. Pieścił Cię nieustannie, przyprawiając o owe drżenia czającej się do skoku lwicy, dosiadał jak wspaniałą klacz spragnioną galopu pod wprawnym jeźdźcem. Wielbię Cię bezgranicznie. Gui
Czyta się tę książkę mając nieodparte wrażenie, że to sam bohater do nas się zwraca, a to dzięki formie przyjętej przez Wacława Sadkowskiego i jego literackiemu mistrzostwu.
Oddajmy więc głos autorowi:
Fragmenty listów Apollinaire’a, które przytaczam (we własnym tłumaczeniu) w tekście niniejszej opowieści, złożone są kursywą. Natomiast narracja wiążąca złożona jest drukiem prostym. Narracja ta jest domniemaniem biografisty starającego się wniknąć w stan ducha i nastroje poety w chwilach, kiedy owe listy pisał. Często – korzystając z prawa przysługującego biografom – próbowałem tworzyć swego rodzaju dialog autora listu z sobą samym; zdarza się przecież każdemu z nas obracać w myśli przygotowywane do przelania na papier listowy jakieś nasze spostrzeżenia, relacje o wydarzeniach, których byliśmy świadkami, czy też opinie bądź sądy, które właśnie się w nas rodzą i krystalizują. Starałem się utkać tę narrację z zasobu słownictwa stosowanego przez autora listów, chwilami wręcz sięgam po jego zwyczajowe zwroty, niejednokrotnie też streszczam jego poglądy i wyobrażenia zaświadczone w listach do innych osób, albo i w nieobjętych przytoczeniami dosłownymi fragmentach listów do Lou i do Madeleine.
Tą opowieścią epistolograficzną delektowałem się niespiesznie, w chwilach wolnych od zgiełku dnia powszedniego, świadomy, że mam do czynienia z wielką literaturą. Wybitny poeta francuski polskiego pochodzenia spotkał się w niej ze znakomitym polskim znawcą piśmiennictwa francuskiego, wyczulonym na wszelkie niuanse tej twórczości i jej kontekstów historyczno – społecznych. Wspomagali go rodzimi mistrzowie sztuki przekładu poetyckiego, po których dokonania (fragmentaryczne) autor w tej pracy sięgnął. Kończąc książkę, wyraził głęboką wdzięczność za wprowadzenie wielkiej poezji Apollinaire’a w krwioobieg polskiej kultury literackiej Stanisławowi Bruczowi, Julii Hartwig, Mieczysławowi Jastrunowi, Janowi Kottowi, Agacie Kozak, Jerzemu Lissowskiemu, Arturowi Międzyrzeckiemu, Julianowi Rogozińskiemu i Adamowi Ważykowi.
Myślę, że każdy, kto przeczyta tę książkę, nie oprze się przyjemności sięgnięcia po wiersze Apollinaire’a w przekładzie naszych wspaniałych poetów.
Leszek Kreft