Wypoczynek człowieka nowoczesnego zaczyna odbiegać od konwencji, serwowanej przez biura podróży. Innowacyjny relaks XXI wieku kieruje się ku wielkiemu powrotowi do natury, ku harmonii ciała i ducha w czystej postaci. To wyraz tęsknoty za rajem.
„Sanus per aquam” – zdrowie przez wodę: moda na ośrodki welness i spa rozwija się w Polsce gwałtownie. Właśnie słowo „gwałtownie” zostało przeze mnie użyte celowo. Nadeszła era „wiecznej młodości”. Pragniemy wyglądać tak pięknie jak „oni” – nasi idole w telewizji. Wydamy każdy pieniądz, by idealny krem wygładził kolejne, parszywe zmarszczki. Do wieku nie przyznajemy się, absolutnie. Wraz z modą na piękno, młodość i sukces – za każdą cenę – pojawiły się też masowo na urlopowym rynku gwarantowane recepty na ową „wieczność”. W każdym parogwiazdkowym hotelu znajduje się już oferta spa. Spa musi być, choć nie koresponduje ani z ciszą, ani z naturą, a sam hotel położony w centrum zatłoczonego, hałaśliwego miasta. Wystarczy basenik, jacuzzi, parę drogich kremów i już jest SPA…
Z polską ofertą SPA jest podobnie jak z ofertą gospodarstw agroturystycznych. Większość tych gospodarstw to zwykłe pokoje na wsi, które z ekologicznym jedzeniem czy pobytem na łonie natury nie mają wiele wspólnego. Po kolejnym oszustwie, zawartym w folderze czy mapie, wybieram nocleg pod własnym namiotem. Podobnie wiele ofert spa to chaotyczny, nieprzemyślany mix zabiegów relaksacyjnych. Owszem, dba się o czystość, obsługa jest uprzejma, a nawet fachowa, kremy pachnące i odpowiednio drogie, woda romantycznie podświetlona, także wystrój coraz bardziej wyszukany, nie tak kiczowaty i plastikowy jak jeszcze przed paroma laty.
Dobre SPA, czyli raj
Obiekty SPA reklamują się podobnie. Młode (odmłodzone komputerowym liftingiem) twarze, powabne ciała, drogie foldery upstrzone stockowymi, uniwersalnymi fotami, górnolotne slogany, wykupione za olbrzymie pieniądze powierzchnie w kobiecych pismach kuszą: wszędzie jest zmysłowo, profesjonalnie, relaksująco, wyjątkowo. Jak spośród lawinowo rosnącej ilości tzw. „ośrodków spa” wybrać ten rzeczywiście najwłaściwszy dla MOJEGO ciała i ducha?
Klucz leży w niebanalnym, wyjątkowym pomyśle na charakter tego, konkretnego SPA, doborze właściwej przestrzeni, doświadczonej kadry, skutecznych kosmetyków, profesjonalnie wykonanych zabiegów, konsekwencji, permanentnego wyprzedzania światowych trendów, ale przede wszystkim: inteligencji i emocjonalnego zaangażowania właściciela i dobranego przez niego zespołu ludzi – takich „z krwi i kości”, a nie tylko cichego, grzecznego „personelu” w czystych kitelkach i przyklejonym na amen uśmiechem jak na lakierowanym folderze „w stylu welness”. Jeśli wszystkie elementy zagrają jak harmonijna orkiestra, sukces jest pewny.
Jeśli spojrzeć na mapę kraju, ziemia brodnicka jest gdzieś „po drodze” na Mazury albo nad Bałtyk. Bez konkretnego, najczęściej służbowego powodu, mało kto zatrzyma się tu na dłużej. Z trasy – tej „po drodze” – uroku okolicy szczególnie nie widać. Trzeba dopiero zabłądzić pomiędzy pagórki moreny czołowej, ulec czarowi czystych, polodowcowych rynien, tajemniczych mokradeł, meandrujących rzeczek. Ludzi tu mało, domy nie stoją gęsto, na kilkuarowych działkach jak w innych regionach Polski. Są raczej pobudowane pojedynczo. To malownicze, skromne siedliska. Ziemia brodnicka to natura w czystym wymiarze.
W roku 2000 Brodnicy, jako jedynemu miastu w Polsce, przyznano prawo posługiwania się znakiem „Zielone Płuca Polski”. Ponad połowa obszaru powiatu jest objęta rozmaitymi formami ochrony prawnej. W tak nieznane, a przez to magiczne miejsca inwestują jedynie wizjonerzy. A potem zarażają swą wizją innych. Tak się stało w Głęboczku.
Piotr Płochocki, właściciel otwartego kilka miesięcy temu Vine Resort & SPA w Głęboczku, nie zbudował tej osady z myślą o szybkich zyskach i bogatych klientach. Jest już od dawna człowiekiem sukcesu dzięki pionierskim i konsekwentnym działaniom biznesowym: m.in. inwestycjom na rynku sprzętu AGD. Świetna marka hotelu Villa Park w Ciechocinku, który także należy do firmy Płochockiego, kolejne honory „naj” w biznesowych i prasowych rankingach nie dały menagerowi spełnienia w stu procentach. Owo spełnienie to dopiero ziemia brodnicka i zagubiony w niej Głęboczek.
SPA w Głęboczku to dojrzały owoc, efekt życiowej pasji i misji tworzenia, zaskakiwania, wizjonerstwa. 20-hektarowa przestrzeń, wpisana w polodowcowy krajobraz nad jeziorem Forbin została odkryta przez przypadek w roku 1998. Pewnego dnia pan Piotr przyjechał tu na ryby. Płochocki zaprosił do współpracy najlepszych fachowców, by mu pomogli wydobyć z tego miejsca to „coś”, co spowoduje, że Głęboczek stanie się nie tyle kolejną kropką na mapie polskich ośrodków SPA, ale właśnie SPA-rajem. Wyraźnie podkreśla, że SPA Głęboczek jest zasługą grupy wizjonerów, jest wspólnym, autorskim przedsięwzięciem osób, którym właściciel powierzył to bodaj najtrudniejsze dzieło swojego zawodowego życia.
Fenomen Głęboczka
W Głęboczku ma się wrażenie przebywania w luksusie. Ale w luksusie nie plastikowym, takim dla snobów i lanserów. Tu jest tak naturalnie, tak prosto, że aż…luksusowo.
Otoczenie skromnego w architekturze hotelu i prostych chat to żwirowe dróżki, trawniki naturalnie przechodzące w łąki, zielniki, alejki wykładane polnym kamieniem. Tu nie chodzi się w szpileczkach ani w wieczorowych sukniach. Choć hotel pełen gości, nie widać tłoku ani nie słychać hałasu. Jakoś tak to miejsce działa na ludzi, że zachowują się ciszej, chodzą wolniej, zakładają prosty ubiór, zdejmują buty i pozwalają nogom poczuć kontakt z ziemią.
Połączenie innowacji z tradycją w najczystszym wymiarze – oto fenomen SPA w Głęboczku. Konsekwentnie wypracowana filozofia powrotu do harmonii z naturą widoczna i odczuwalna jest wszędzie: w pokojach, na korytarzach, w toaletach, restauracji, obszarze SPA. Dominuje surowe drewno, cegła, kamień, bielona ściana, kujawski detal.
Także pracownicy Głęboczka to w większości młodzi ludzie, pasjonaci w praktyce poznający tajniki dobrej obsługi gości. Są naturalni. Tu wyczuwa się tę świadomość, że nie w tym rzecz, aby personel chodził na palcach, wyczekiwał potwierdzenia, czy klient jest zadowolony wystarczająco, czy jeszcze nie.
Goście wychodzą z łaźni prosto na łąkę, leżakują pomiędzy ziołami i boso spacerują po nie koszonej, naturalnej łące. Gdy dojrzeją setki posadzonych sadzonek winorośli, dopełni się magia tego miejsca. Już teraz można zażywać kąpieli w winie, smakować najlepszych światowych win oraz kosmetyków z RPA – z najlepszego na świecie ośrodka winoterapii.
Vine Resort & SPA Głęboczek to pierwsze w Polsce winne SPA, gdzie wprowadzono w pełnym zakresie specjalistyczną pielęgnację ciała opartą na składnikach aktywnych, pochodzących z liści, miąższu, łodyg, ziaren winorośli. Uruchomiono tu także pierwszą w Polsce Alfa Sferę – kołyskę, której działanie powoduje stan medytacji, wyciszenia, ukojenia i głębokiego relaksu. Kosmetyki do zabiegów pochodzą z paryskiej „Akademii”. Oprócz strefy łaźni, bogatej oferty zabiegów, rytualnego masażu wodnego watsu, Głęboczek jest idealnym miejscem dla outdoor spa: są to spacery pośród pachnących ziołami łąk, poranna joga na zroszonej trawie, zajęcia nordic walking, jest tratwa, są kajaki i rowery. A wieczorem – niebanalne koncerty wśród podświetlonych głazów polodowcowych, tak jak ten w wykonaniu niezwykle brzmiącego duetu „Polpo Motel”.
Kto poszukuje takiego miejsca na ziemi, które gwarantuje relaks i stan całkowitego „wyłączenia”, powinien tu przystanąć „po drodze” nad Bałtyk albo na Mazury. Po to, żeby nie dojechać do wcześniej zaplanowanego celu. Warto.
Teresa Kudyba
Autorka jest dziennikarką, podróżniczką, producentką tv, właścicielką firmy producenckiej tress-FILM; współpracuje stale z ARD-Studio Warschau, SPIEGEL-TV, Gazetą Wyborczą.